We wczorajszym spotkaniu Bartłomiej Babiarz zaprezentował się z dobrej strony, dając zespołowi wiele zarówno w ofensywie, jak i w defensywie. Po zakończeniu meczu porozmawialiśmy ze środkowym pomocnikiem Skry Częstochowa.
Mimo iż przegraliśmy dzisiejsze spotkanie, to wiele fragmentów w naszej grze mogło się podobać. Jak to wyglądało z Twojej perspektywy?
Bartłomiej Babiarz: – Było dużo dobrych fragmentów, ale jeżeli gra się z drużyną z ekstraklasy, to nie można w taki sposób tracić bramek. I przede wszystkim trzeba wykorzystywać sytuacje, które się tworzy, bo myślę, że gdybyśmy zagrali drugi, trzeci, czwarty raz z Wisłą, to tylu okazji byśmy nie stworzyli. Niestety dlatego właśnie w ten sposób potoczył się dzisiejszy mecz. My nie wykorzystaliśmy swoich bardzo dobrych sytuacji – bo gdy podchodziliśmy wysokim pressingiem, dostawaliśmy „prezenty” od rywali – a w drugiej połowie rywale z kontrataku nas skarcili.
Jak to Skra, graliśmy do końca, strzeliliśmy bramkę, mieliśmy kolejne okazje. Szkoda, ale to było dobre doświadczenie. Nie ma się co załamywać, bo przegraliśmy z liderem ekstraklasy. Zagraliśmy niezłe spotkanie, ale dla nas najważniejsza jest liga w sobotę.
Wydaje się, że nasza skuteczność w odbiorze, intensywność pressingu, to były największe pozytywy dzisiejszego meczu. To chyba pokazuje, że potrafimy grać ofensywnie i dzięki temu możemy kreować więcej sytuacji niż chociażby w meczu z Sandecją?
To bardziej wynikało z naszej świadomości, że nawet jak wyjdziemy wysokim pressingiem, to Wisła i tak będzie grała krótkimi podaniami. Myślę, że 90 procent tych piłek, które dzisiaj goście rozgrywali krótko, w pierwszej lidze kończyłoby się dłuższą piłką rywali i naszymi problemami z tyłu. Takie było założenie na ten mecz, bo wiedzieliśmy, jak gra Płock.
Może to być również dobre założenie na drużyny, które w pierwszej lidze będą grały krótkimi podaniami, chociaż mało jest takich zespołów. Trenerzy przygotowują nas na każde kolejne spotkanie, wiedzieli, że wysokie podejście to będzie dzisiaj klucz i że dzięki temu będziemy stwarzać sytuacje. Tak rzeczywiście było. I z jednej strony cieszy, że kreowaliśmy okazje, a z drugiej martwi nieskuteczność, bo myślę, że spokojnie powinniśmy strzelić więcej niż dwie bramki.
Mieliśmy bardzo dobre wejście w drugą połowę – 20, 25 minut po przerwie to był okres, w którym momentami nawet przeważaliśmy, tworzyliśmy więcej sytuacji. Potem tempo naszej gry nieco spadło. Czy to był efekt tego, że w pierwszej części dłużej musieliśmy biegać za futbolówką, bo wiślacy dobrze nią operowali i mieli wysokie posiadanie?
Nie da się grać pressingiem przez 90 minut. Był moment, w którym musieliśmy się trochę cofnąć, żeby się – że tak powiem – zregenerować. To było zamierzone. Jeżeli nie udało nam się odebrać piłki po dwóch, trzech podaniach, to musieliśmy trochę obniżyć nasze ustawienie i odpocząć. Jednak po tym lekkim odpoczynku ruszyliśmy dalej i stwarzaliśmy sytuacje. Bardzo szkoda trzeciej straconej bramki, która była delikatnym gwoździem do trumny. Ale tak jak powiedziałem, nie podłamaliśmy się, dalej staraliśmy się tworzyć sytuacje i tylko szkoda, że nie zdobyliśmy więcej bramek.