W spotkaniu z Widzewem, Mariusz Holik w niesamowitych okolicznościach strzelił bramkę na 2:2. Środkowy obrońca wbił piłkę do siatki w 96. minucie starcia w Łodzi. Tuż po meczu, porozmawialiśmy z bohaterem naszej drużyny.
W momencie, kiedy wydawało się że po raz kolejny zabraknie nam szczęścia, postawienia przysłowiowej „kropki nad i”, strzeliłeś kluczową, wyrównującą bramkę. I chyba można dojść do wniosku, że los w końcu trochę bardziej nam sprzyjał.
Mariusz Holik: – Dokładnie. Mam wrażenie, że to było całkiem niezłe spotkanie w naszym wykonaniu. Rzut karny dla rywali wydawał mi się nieco kontrowersyjny, sędzia być może chciał trochę pomóc Widzewowi, ale nie widziałem tej sytuacji na powtórkach. Na szczęście daliśmy radę to odrobić. I na pewno ten punkt bardzo nas cieszy, bo zbliża nas do utrzymania.
Chciałbym zwrócić uwagę na to, że wyszliśmy dzisiaj wysoko, graliśmy ofensywnie. Taki był pomysł na ten mecz?
No tak, my też pracujemy nad swoim stylem. Chcemy, żeby coś nas cechowało. Na pewno chcemy grać wysoko i odbierać piłkę na połowie przeciwnika. Nie mogliśmy dać zawodnikom Widzewa rozwinąć skrzydeł i dać zepchnąć się do defensywy. Dlatego myślę, że ten plan całkiem nieźle wypalił, bo Widzew na pewno nie miał zbyt wielu sytuacji.
Wydaje mi się, że jedyne zagrożenie, jakie płynęło z akcji Widzewa to były zagrania za naszą linię obrony. Odniosłem wrażenie, że na początku mieliśmy z tym trochę problemów, a później zaczęliśmy znacznie lepiej to przewidywać i czytać.
To jest zawsze ryzyko – jak wychodzisz wyżej, pojawia się miejsce za linią obrony i łatwo skontratakować zespół. Ale po tych pierwszych akcjach, skorygowaliśmy nieco nasze ustawienie, trochę inaczej zaczęliśmy się asekurować. I przyniosło to efekty w drugiej połowie, w której Widzew tak naprawdę nie stworzył prawie żadnej sytuacji.
Chciałbym Cię jeszcze raz zapytać o Twoją bramkę. Co poczułeś w momencie, kiedy po Twoim uderzeniu piłka wpadła do siatki? To była chyba dobra nagroda za ciężką pracę, którą wykonaliście dzisiaj na boisku?
Tak, to była nagroda za wysiłek całej drużyny. Zachowałem się instynktownie i wbiłem piłkę do bramki. Szczerze mówiąc, trudno opisać, co czułem. Na pewno duża to była duża radość i satysfakcja z tego, że ta bramka dała nam jeden punkt.