W maju 1948 roku nie tylko Częstochowa, ale i cały kraj żyły wyjątkowym meczem piłkarskim z udziałem zawodników Skry. W niespotykanym dotychczas na futbolowych boiskach formacie rywalizowali piłkarze przy udziale… samochodów!
Krótko po II wojnie światowej życie w Polsce nie przypominało sielanki. Miasta powoli podnosiły się z gruzów, mozolnie nakręcała się gospodarka, trwały rozliczenia z nazistowskimi zbrodniarzami, a wszystko to w tle z niestabilną sytuacją geopolityczną po zakończeniu największego konfliktu zbrojnego w historii. Duże problemy przekładały się na codzienność, z którą mierzyć musieli się zwykli ludzie.
Nie inaczej było w Częstochowie. Zamieszkiwana przez nieco ponad 100 tysięcy osób miejscowość była zaledwie miastem powiatowym województwa kieleckiego, a hasła walki o przyznanie jej statusu miasta wojewódzkiego, stanowiły solidny oręż polityczny. Problemy z bezrobociem, przestępczością, oświatą czy zasobami mieszkaniowymi spędzały sen z powiek niejednemu częstochowianinowi.
Nie były to łatwe czasy, a ludzie odskocznię od świeżej jeszcze wojennej traumy oraz codziennych problemów znajdowali w sporcie. Mecze piłkarskie cieszyły się szczególnym zainteresowaniem, a jeśli miały w dodatku wyjątkową formułę trudno było znaleźć wolne miejsce na trybunach.
Bohaterami jednego z takich niezwykłych spotkań byli piłkarze Skry, którzy całą wiosnę sezonu 1947/48 toczyli fascynujący bój o mistrzostwo częstochowskiej A-klasy z Victorią. Ostatecznie zaciętą rywalizację rozstrzygnęli na swoją korzyść Skrzacy. Nie notując żadnej porażki zdobyli mistrzostwo i uzyskali prawo gry o awans do reformowanych po sporym zamieszaniu lig centralnych. Zanim jednak do tego doszło w Częstochowie doszło do wydarzenia, które zainteresowało nawet autorów realizowanej od grudnia 1944 roku Polskiej Kroniki Filmowej.
„Zmotoryzowane piłkarstwo. Sensacyjny eksperyment” – tymi słowami mecz piłkarsko-samochodowy między ekipami Skry oraz CKS-u zapowiadała regionalna prasa. „Życie Częstochowy” nakreśliło zasady gry, które warto w tym miejscu przytoczyć:
Naprzeciw siebie staną dwie normalne jedenastki, z tym, że każda będzie miała do pomocy pięć samochodów, każdy dla dwóch graczy. W zasadzie gracze jeździć będą na samochodach, wyskakując z nich na ziemię jedynie dla przyjęcia i prowadzenia piłki […] ich swoboda poruszania się nie będzie nieograniczona, bowiem każdą dwójkę połączy 7-metrowa linka przymocowana do danego samochodu […] Bramkarze będą jedynymi zawodnikami niezmotoryzowanymi, a szyby samochodów zostaną opancerzone. Trzy samochody z sześcioma graczami stanowić będą atak, a dwa pozostałe – obronę.
Pierwsze próby, w których czynny udział brał Automobilklub Częstochowski (będący de facto delegaturą Automobilklubu Kieleckiego), rozpoczęły się kilka dni przed wydarzeniem. Udało się dzięki nim rozwiać szereg wątpliwości, nastręczających się nie tylko kibicom, ale również… uczestnikom.
Wieść o spotkaniu lotem błyskawicy rozeszła się po całym kraju i niemal wszyscy zadawali sobie pytanie: jak będzie wyglądał ten niezwykły, „sensacyjny” – jak mówiono, pojedynek? Nie można się zatem dziwić, że na trybunach zasiedli nie tylko znawcy piłki nożnej, ale również „zwolennicy niecodziennych imprez” – i chyba wszyscy opuszczali Stadion Miejski ukontentowani.
Co prawda rywalizacja oparta na „pomyśle amerykańskim” zakończyła się bezbramkowym remisem, jednak sama wyjątkowość wydarzenia zrobiła ogromną furorę wśród częstochowian. Czy można się jednak temu dziwić, skoro po ulicach całego kraju jeździło wówczas niecałe trzydzieści tysięcy samochodów? Po upływie ponad siedemdziesięciu lat zarejestrowanych jest w Polsce niemal czterdzieści milionów (!) pojazdów, a mimo tego zorganizowanie podobnego pojedynku dzisiaj również byłoby nie lada wydarzeniem. Zresztą zobaczcie sami, jak wyglądał ten wyjątkowy mecz z udziałem naszych piłkarzy!
Żródło: archiwalne wydania „Życia Częstochowy” (134/1948, 144/1948, 147/1948), Polska Kronika Filmowa 29/48.