Choć obecne rozgrywki to dopiero trzeci sezon spędzony w naszym klubie dla Rafała Brusiło, to można odnieść wrażenie, że jest tu zdecydowanie dłużej. Wychowanek wrocławskiej Ślęzy to podstawowy zawodnik formacji obronnej drużyny trenera Jakuba Dziółki. „Rafka” poza swą jakością piłkarską znany jest z tego, że również poza boiskiem jest niezwykle otwartym i pozytywnie nastawionym do świata człowiekiem. Zapraszamy do krótkiej przedświątecznej rozmowy.
Co słychać u Rafała Brusiło na kilka dni przed Świętami? Jest w końcu czas na wyczekany i zasłużony odpoczynek?
– Nie ukrywam, że mocno oczekiwałem tego okresu grudniowego, bo ta runda mocno eksploatowała nas fizycznie i przede wszystkim psychicznie. Cały ten czas przeznaczam na rodzinę, bo mało mnie było w domu. Z synem i żoną ubraliśmy już choinkę, prezenty już kupiliśmy, więc dzieje się.
To była dla nas bardzo udana runda i to jest całkowicie bezsporne. Jak myślisz, gdzie był klucz do tego, że Skra była jedną z największych rewelacji jesieni?
– Zgodzę się, że za nami udana runda, ale jednocześnie przed nami bardzo trudna i ciężka runda wiosenna. 14 spotkań w których musimy uzbierać jak najwięcej oczek, by osiągnąć nasz cel. Kluczem do tego wyniku była drużyna, świadczy o tym mała liczba goli strzelonych jak i straconych, czyli każdy zawodnik w każdej formacji musiał bardzo mocno pracować na ten wynik. Myślę też, że jako beniaminek w większości meczów mieliśmy o kilka procent więcej takich cech jak zaangażowanie, koncentracja i przede wszystkim cierpliwość, że w każdym momencie meczu możemy zdobyć bramkę i nie stracić żadnej. W tym miejscu duża klasa i szacunek dla „Kosika” za 10 czystych kont.
Nasza obrona była prawie nie do sforsowania. Chyba dobrze wam się układała współpraca z Łukaszem Winiarczykiem? Wcześniejsza wspólna gra w Odrze pomagała?
– Jak wspomniałem wcześniej, mała liczba goli straconych jest zasługą wszystkich zawodników z każdej formacji. Wielu piłkarzy ofensywnych musiało mocno się angażować w defensywę, żeby jako zespół móc teraz powiedzieć, że ta runda jest udana. Współpraca z Łukaszem, czy później z Kamilem wyglądała dobrze, bo każdy wiedział co ma robić na boisku i przede wszystkim, że każdy jest odpowiedzialny za zespół. Znajomość z poprzednich lat z „Winiarem” tylko potwierdzała fajną współpracę.
Wszystkie 20 meczów zagraliśmy na wyjazdach. Wiosną chyba już to nie przejdzie. Myślisz Rafał, że jaki scenariusz jest w tym momencie najbardziej prawdopodobny? Zagramy na Rakowie, w Sosnowcu, czy bierzesz pod uwagę jakiś trzeci wariant?
– W obecnej sytuacji my jako zawodnicy musimy być przygotowani na każdy wariant. Wiadomo, że każdy z nas pragnie grać w Częstochowie i na żywo prezentować się kibicom, rodzinom czy ludziom, którzy ciągną klub do przodu od wielu lat. Ta runda pokazała, że nic nas już nie złamie i nie zaskoczy, więc musimy się po prostu dobrze przygotować do rundy wiosennej i czekać na dobre informacje dotyczące rozgrywania spotkań.
Ogrom czasu spędziliście tej jesieni w podróży. Jakie sposoby mają piłkarze na ten wolny czas? Męczyły te ciągłe wyjazdy?
– Na pewno każdy z nas inaczej znosił te podróże, jeden bardziej fizycznie się męczył, drugi psychicznie, dlatego musieliśmy sobie jakoś radzić. Część zawodników grała w karty, część oglądała jakieś filmy bądź seriale, a kolejni po prostu odpoczywali drzemiąc. Wiadomo, do wszystkiego człowiek umie się przyzwyczaić, ale chcielibyśmy zdecydowanie ograniczyć te wyjazdy tylko i wyłącznie do meczów wyjazdowych.
Który wyjazd, mecz, stadion najbardziej zapadł Ci w pamięci i dlaczego?
– Trzeba sobie powiedzieć, że większość stadionów robiła wrażenie i jednocześnie sprawiała radość, że można na takich obiektach grać mecze. Szczególnie wspominam mecz w Gdyni, który wygraliśmy z uznaną marką jaką jest Arka, ale również mecz na otwarcie obiektu w Nowym Sączu, bo była to nasza czwarta wygrana pod rząd, a takie serie bardzo cieszą i napędzają do jeszcze większych rzeczy.
Za kilka dni Wigilia. Czego Rafał można Ci życzyć na ten czas i Nowy Rok? Jakieś ukryte plany, marzenia?
– W obecnych czasach chyba każdy życzyłby sobie i wszystkim dookoła normalności i zdrowia. Bez tego ciężko jest funkcjonować i realizować swoje pasje. Nam jako klubowi Skra Częstochowa życzyłbym spełnienia wszystkich wymogów dotyczących rozgrywania meczów przy Loretańskiej, bo tam się po prostu czujemy najlepiej.
Rozmawiał Mariusz Rajek