GKS Tychy będzie kolejnym rywalem naszej drużyny. Przeciwnicy to czołówka Fortuna 1 Ligi – drużyna, która już w poprzednim sezonie bardzo chciała awansować do grona krajowej elity. Nie udało im się jednak przejść decydującej fazy, czyli baraży. W meczu ze Skrą będą chcieli zrewanżować się za ostatnią, niespodziewaną porażkę ze Stomilem Olsztyn. My chcemy w końcu przełamać niemoc strzelecką.
Zdobywanie goli to w tym momencie problem numer jeden Skry, nie licząc oczywiście kłopotów infrastrukturalnych, na które nie mamy wpływu. Podobnie jak tyszanie, w lidze straciliśmy dotąd 13 goli, co na pewno jest wynikiem co najmniej przyzwoitym. Problem zaczyna się kiedy spojrzymy na gole strzelone. W tych klub ze Śląska z 14 trafieniami, co i tak nie jest jakimś niesamowitym wyczynem jak na tą fazę sezonu jest od nas dwa razy lepszy. Skra średnio zdobywa tylko 0,58 bramki na mecz. Na tym polu odstajemy zdecydowanie od wszystkich ligowych rywali. Najsłabsze w lidze kluby z Polkowic, Jastrzębia czy Sosnowca mają ich w tym momencie po 12, a więc też bez mała dwa razy więcej od nas.
– Wiem, że potrzebujemy bramek do tego, aby wygrywać mecze i cały mecz z Odrą dążyliśmy do tworzenia sobie sytuacji, zarówno w ataku pozycyjnym jak i ataku szybkim. Musimy zachować więcej spokoju pod bramką przeciwnika, poprawić celność strzałów. Pracujemy nad tym cały czas, mamy dwa dni między meczem w Opolu a Tychach, aby próbować coś zmienić – mówił po środowym spotkaniu w stolicy Opolszczyzny trener Jakub Dziółka.
Nasi napastnicy wierzą głęboko w to, że ta seria pięciu meczów bez gola (wliczając spotkanie Fortuna Pucharu Polski z Lechem Poznań) zostanie przerwana już jutro. – Mam nadzieję, że tak będzie, bo wiem, że mamy odpowiednią jakość, żeby te gole zdobywać. Musimy tylko podejmować lepsze decyzje w kluczowych momentach. Tak jak przed każdym meczem mamy plan na to spotkanie i postaramy się go zrealizować jak najlepiej – zapowiada Kamil Wojtyra, który w Opolu wyszedł w podstawowym składzie. A co na to dotychczasowy snajper numer jeden Skry? – Myślę, że ta niemoc strzelecka szybko zostanie przerwana, to nie jest tak, że przeciwnicy nas dominują i nie mamy dostępu do ich bramki. Absolutnie nie, uważam ze w każdym meczu gramy jak równy z równym i po prostu brakuje nam drobnych szczegółów, żeby tą bramkę zdobyć. Musimy utrzymać dobra grę w obronie i poprawić detale w i będziemy częściej zwyciężać – przekonuje Maciek Mas.
Tyszanie zgromadzili dotychczas 22 punkty, które pozwalają im zajmować 5. miejsce w I-ligowej stawce. Mogło być jeszcze lepiej, ale w poniedziałek (18.10) ponieśli niespodziewaną porażkę przed własną publicznością. – Nasza seria meczów bez przegranej dobiegła końca. Biorąc pod uwagę fakt, że graliśmy u siebie z drużyną, która zajmuje niższe rejony tabeli to porażka jest wstydliwa. Biorę pod uwagę jednak również fakt, że taka jest specyfika tej ligi. Brakowało nam też trochę szczęścia, natomiast drużyna walczyła do końca. Zdobyliśmy gola dopiero w doliczonym czasie gry i zabrakło nam już czasu na odrabianie strat. W następnym meczu chcemy zmazać tę plamę – mówił po tamtym meczu trener Artur Derbin, a jego podopieczny, Gracjan Jaroch dodawał: – Tak jak trener mówi jest to wstydliwa porażka i nie ma się co oszukiwać. Cały mecz nam się nie układał, Stomil groźnie nas kontrował, a my daliśmy się zaskoczyć. Nie mieliśmy szczęścia, zagraliśmy słaby mecz i Stomil nas wypunktował. To nasza pierwsza porażka od dłuższego czasu i mam nadzieję, że już w sobotę powrócimy na zwycięską ścieżkę. Czekamy na mecz ze Skrą, bo chcemy się szybko zrehabilitować.
Już z samych przedmeczowych wypowiedzi widać, że gospodarzy interesować będzie jutro jedynie wygrana. Nasi rywale z dolnych rejonów tabeli ostatnio zapunktowali i chcąc utrzymać bezpieczną przewagę nad strefą spadkową również powinniśmy powalczyć o pełną pulę. Ofensywna gra obu zespołów z pewnością przyczyniłaby się do atrakcyjności widowiska, które zaplanowano na godzinę 20.30 na Stadionie Miejskim w Tychach. Arbitrem głównym meczu będzie Tomasz Wajda z Żywca. Spotkanie tradycyjnie będzie można oglądać w aplikacji Polsat Box.
Mariusz Rajek