Ostatni mecz ligowy w Polkowicach do sobotniej (16.10) konfrontacji z GKS-em Katowice przedzieli 13 dni przerwy. To dobry moment, aby nieco dłużej porozmawiać z trenerem o dotychczasowych występach, ciągłych wyjazdach, szansach na poprawę tej sytuacji czy stanie zdrowotnym w drużynie Skry. Zapraszamy do rozmowy z Jakubem Dziółką.
Panie trenerze, ostatnio mamy sporo przerw od grania. Mecze Skry są przekładane z powodu powołań do reprezentacji czy problemów infrastrukturalnych również naszych rywali. Dzisiaj (13.10) mieliśmy zagrać w Nowym Sączu, ale to spotkanie już drugi raz zostało przełożone. Z jednej strony jest więcej czasu na odpoczynek, ale z drugiej pewnie rozbija to cykl treningowy?
– Nie ukrywam, że przygotowywaliśmy się do meczu z Sandecją, mieliśmy w zeszłym tygodniu mikrocykl, który przygotowywał nas do tego meczu. Późno dowiedzieliśmy się o tym, że mecz będzie przełożony, ale byliśmy świadomi, że może się tak stać. Na pewno ma to swoje plusy i minusy. Szkoda, bo rytm meczowy został zachwiany i będziemy to nadrabiać dopiero w listopadzie. Inne kluby też mają swoje problemy i musieliśmy się do tego zastosować. Przygotowujemy się teraz do meczu w Katowicach.
Jedna trzecia sezonu właściwie za nami. Uzbieraliśmy 12 punktów w trzech meczach wygranych, trzech zremisowanych i przy czterech porażkach. Jak pan ocenia ten dorobek? Biorąc pod uwagę, że gramy tylko na wyjazdach najgorzej chyba nie jest?
– Stąpając bardzo twardo po ziemi mogę powiedzieć, że się z tym zgadzam. Aczkolwiek w tych dziesięciu meczach mogliśmy oczywiście zdobyć więcej punktów. Taka możliwość na pewno istniała. W tym momencie ten stan jest nie chcę powiedzieć, że dobry, ale pozwala nam komfortowo przygotowywać się do kolejnych spotkań. Spokojnie trenujemy i możemy przygotowywać się do najbliższych meczów. Ciężko powiedzieć co byłoby gdyby tych punktów było mniej, ale wiemy, że w tej lidze każdy mecz jest bardzo istotny. Wyniki innych meczów pokazują, że każdy może wygrać z każdym i tak samo każdy z każdym przegrać. Do każdego meczu przygotowujemy się osobno i podchodzimy z nastawieniem, że punktów nie mamy wystarczająco. Różnice punktowe pomiędzy zespołami, które są na dole tabeli są bardzo niewielkie. Po jednej czy dwóch kolejkach kolejność może się totalnie przetasować.
Jak dotąd wszystkie mecze rozgrywamy na wyjazdach. Jak drużyna reaguje na to od środka? Stanowi to problem natury mentalnej? Pojawia się znużenie ciągłymi podróżami na stadiony rywali?
– Myślę, że było to widać właśnie w meczu z Polkowicami. To był szczyt takiego nazwijmy znużenia. Na pewno ma to miejsce, bo nawet w takim mikrocyklu startowym musimy dojechać na trening do Blachowni czy Kamyka i też poświęcamy na to kilkadziesiąt minut w jedną stronę. Sumując to wszystko tego czasu nazbiera się naprawdę sporo. Żaden z piłkarzy jednak na razie specjalnie nie narzeka, my też tego tematu specjalnie nie podnosimy. Wiemy jaka jest sytuacja i pracujemy. Te ostatnie dwa tygodnie były czasem na złapanie oddechu i dystansu. Było kilka dni wolnego, aby zatęsknić za piłką.
Wierzy trener, że wiosną uda nam się w końcu zagrać w Częstochowie?
– Wierzę w to i bardzo chciałbym, aby tak było. Nie mam wiedzy w tym momencie na jakim etapie są rozmowy, ale wierzę, że będzie nam dane zagrać w Częstochowie.
Przejdźmy teraz do przyjemniejszego tematu. Nigdy wcześniej w Skrze nie było tak dobrze, aby trzech zawodników otrzymało powołania do młodzieżowych reprezentacji. Maciek Mas w kadrze U-20 zebrał ponadto pozytywne opinie, zaliczył asystę w meczu z Norwegią.
– To są dobre rzeczy dla zawodników, dla całego klubu również, bo mamy w swoich szeregach reprezentantów. Dla nich na pewno jest to bodziec, aby dalej się rozwijać i stawać lepszymi piłkarzami. Jest to też sygnał dla naszych młodych piłkarzy, że warto pracować i wykorzystać ten czas, że Skra jest w pierwszej lidze do swojego rozwoju.
A propo młodych zawodników to chciałem trenera zapytać o naszą drugą drużyną, która bardzo dobrze radzi sobie w lidze okręgowej. Jest stały kontakt z trenerem Tomaszem Szymczakiem? Widzi trener w „dwójce” zawodników, którzy niedługo mogliby dołączyć do pierwszego zespołu?
– Tak, na bieżąco rozmawiamy. Grają tam piłkarze, którzy są w naszej szerokiej kadrze, jak Adrian Żabik, Daniel Błędowski, Mateusz Magdziarz, Kuba Hajda czy Oskar Krawczyk. Wiem, że dla tych zawodników w tym momencie ważna jest również szkoła. Staramy się mikrocykl do nich dostosować tak, aby mogli uczestniczyć w treningach z pierwszą drużyną. Oni są na stałe włączeni do kadry i ciągle ich obserwujemy. Nasz sztab również pojawia się na meczach rezerw i zdajemy sobie raport.
Po okresie dłuższej przerwy od grania, już niedługo grać będziemy co trzy dni. Zaczniemy w sobotę meczem w Katowicach, potem kolejne dwa bliskie wyjazdy do Opola i Tychów.
– Zgadza się, czekają nas trzy mecze w ciągu tygodnia i w kontekście pozyskiwania punktów są to mecze bardzo ważne. Nie ukrywam, że cieszy mnie bardzo, że wrócił do treningów Przemek Sajdak i nasza kadra w tym momencie jest zdrowa w 100 procentach. Oby tak było jak najdłużej, bo to jest ważne, aby mieć zdrowych zawodników do gry. Oprócz Przemka i Kamila Wojtyry nikt w tym sezonie dłuższych absencji nie miał i to może tylko cieszyć. Zawodnicy dzięki temu mogą ze sobą rywalizować na poszczególnych pozycjach i to też podnosi jakość indywidualną, jak i całej drużyny.
Na koniec chciałem zapytać właśnie o sytuację zdrowotną, ale trener mnie uprzedził przekazując dobre wieści.
– Wszyscy poza Adamem Olejnikiem są gotowi do grania. Adam jednak też coraz częściej zaczyna z nami trenować, dobrze jest go wiedzieć z nami na boisku i myślę, że za jakiś czas uda mu się wrócić i zadebiutować w pierwszej lidze. Należy mu się to za pracę włożoną dla Skry we wcześniejszych latach.
Rozmawiał Mariusz Rajek