Z trudnego terenu w Polkowicach udało nam się przywieźć jeden punkt po bezbramkowym remisie. To z pewnością jest dobra informacja, gorszą jest styl i gra w ofensywie Skry. Momentami polkowiczanie mocno spychali nas do obrony, na nasze szczęście byli jednak wysoce nieskuteczni. – Widać, że jesteśmy już zmęczeni ciągłymi podróżami i wyjazdami – przyznał po meczu trener Jakub Dziółka.
Do Polkowic przyjechaliśmy zrehabilitować się za ostatnie porażki. Dodatkową motywacją było to, że w Polkowicach od dawien dawna nie wygraliśmy. W pierwszej odsłonie była to typowa ligowa „młócka”. Niby nie brakowało walki, widać było, że oba zespoły podeszły do meczu z dużą determinacją i chęcią powetowania sobie ostatnich niepowodzeń, jednak z obu stron było zbyt dużo błędów i niedokładności, a długimi fragmentami wiało nudą.
Warta odnotowania była sytuacja z 8. minuty, kiedy to żółtą kartką za brutalny faul na Dawidzie Niedbale ukarany został Bruno Żołądź. Cała nasza drużyna doskoczyła jednak do arbitra domagając się wykluczenia zawodnika gospodarzy z boiska. Sędzia Paweł Pskit decyzji jednak nie zmienił. Najlepsza okazja na bramkę dla Skry? Wystawienie futbolówki w 26. minucie przez Łukasza Winiarczyka Marcinowi Stromeckiemu. „Stroma” uderzył jednak za lekko i nieczysto, przez co zawodnicy Górnika zdołali zblokować uderzenie. Sześć minut później strzału z dalszej odległości spróbował Piotrek Nocoń, niestety jednak niecelnie. W 36. minucie mieliśmy dużo szczęścia. Po błędzie w defensywie piłka skiksowała w polu karnym i wyszła na rzut rożny.
W 49. minucie gospodarze mieli świetną okazję na premierowe trafienie. Mateusz Piątkowski wystawił idealną piłkę Jakubowi Sypkowi, ten jednak zakręcił się wokół piłki w naszym polu karnym marnując okazję. Był to jednak sygnał ostrzegawczy dla naszej defensywy, że tak grać nie można. Z każdą minutą niestety rosły przewaga i napór Górnika. W 57. minucie wprowadzony dosłownie chwilę wcześniej Karol Fryzowicz mógł mieć prawdziwe wejście smoka gdyby wykorzystał idealnie wystawioną piłkę przez Mariusza Szuszkiewicza.
W kolejnych minutach najjaśniejszą postacią w naszej drużynie był Mateusz Kos, który w 65. minucie uratował nas po kolejnym groźnym dośrodkowaniu, a cztery minuty później pewnie wyłapał moce uderzenie Piątkowskiego. Sytuacje bramkowe w zasadzie stwarzali sobie jedynie miejscowi i pozostało liczyć na to, że zgodnie ze starym piłkarskim porzekadłem ich niewykorzystanie zemści się na drużynie Górnika.
Tych szans nie mieliśmy wiele, w końcówce jednak się pojawiły. Na okazję bramkową musieliśmy poczekać do 86. minuty, kiedy po podaniu Bartosza Baranowicza minimalnie niecelny strzał nad poprzeczką oddał „Nocek”. W 90. minucie piłka w polu karnym rywali nieco przypadkowo spadła pod nogi wprowadzonemu w drugiej połowie Kamilowi Wojtyrze. Nasz napastnik uderzył jednak za lekko, by pokonać Marcina Furtaka. – Gratuluję mojemu zespołowi poświęcenia, bo na półmetku rozgrywek widać, że jest już zmęczenie ciągłymi podróżami, wyjazdami. Teraz mamy trochę więcej czasu do meczu z Sandecją i postaramy się dobrze zregenerować, bo potem znów będziemy grać co trzy dni. Zarówno Górnik jak i my mieliśmy swoje sytuacje. Zabrakło nam trochę spokoju i jakości, żeby strzelić bramkę. Remis jest moim zdaniem sprawiedliwy – skomentował spotkanie w Polkowicach trener Jakub Dziółka. Szkoleniowiec gospodarzy zdobyciem jednego punktu był rozczarowany. – Plus jest taki, że nie straciliśmy bramki. Minusem na pewno są sytuacje, których nie wykorzystujemy. Remis w naszym położeniu to jest trochę mało, ale pozostaje pracować wedle planu, który założyliśmy – przyznał Paweł Barylski.
Górnik Polkowice – Skra Częstochowa 0:0
Górnik: Furtak, Magdziak, Kucharczyk, Żołądź Ż (Purzycki), Pałaszewski Ż (Wacławczyk), Radziemski, Bancewicz, Szuszkiewicz (Sobków), Sypek (Szmyt), Opałacz Ż (Fryzowicz), Piątkowski
Skra: Kos, Mesjasz, Brusiło, Winiarczyk, Krzyżak, Stromecki Ż (Baranowicz), Nocoń (Bronisławski), Szymański Ż, Napora, Niedbała (Kwietniewski), Mas (K. Wojtyra)
Mariusz Rajek, zdj. Natanael Brewczyński, Grzegorz Przygodziński