Kalendarz naszej drużyny w dalszym ciągu pęka w szwach, bowiem po środowej wyprawie do Ostródy, już w sobotę gracze trenera Marka Gołębiewskiego podejmą krakowski Hutnik. Z pewnością czeka ich niełatwe zadanie, wszak rozgrywają ostatnio mnóstwo meczów, a goście z Nowej Huty uczestniczą w kluczowych bataliach o drugoligowy byt. Najwyższy czas zatem przedstawić zespół, który w najbliższy weekend zawita na Loretańską.
Klub grający na słynnych „Suchych Stawach” został założony w 1950 roku, lecz od początku stanowił organizację wielosekcyjną. Sportowcy występujący dla Hutnika uprawiali różne dyscypliny. Formacja piłkarska swój pierwszy oficjalny mecz rozegrała dopiero dwa lata po powstaniu stowarzyszenia. Historia nazwy zespołu z Nowej Huty jest pokrętna, ponieważ początkowo drużynę przedstawiano jako „Stal Nowa Huta”. W późniejszym okresie nomenklatura kilkukrotnie ulegała zmianom.
Hutnik to jednak przede wszystkim marka doskonale znana kibicom futbolu. Piłkarze biało – błękitno – niebieskich przez siedem sezonów występowali w najwyższej klasie rozgrywkowej. Miało to miejsce w latach 1990 – 1997. Warto jednak zwrócić uwagę, że przez długi okres stanowili drużynę regularnie występującą na zapleczu ekstraklasy. Co więcej, kibicom z Nowej Huty z pewnością znakomicie zapadły w pamięć pojedynki w Pucharze UEFA, które ich ekipa toczyła pod koniec ubiegłego stulecia. Gracze Hutnika rozprawili się wówczas z drużyną z Azerbejdżanu, spuszczając jej lanie 11:0 w dwumeczu (jak widać, parafrazując słynne powiedzenie, wtedy w Europie były jeszcze słabe drużyny), a później pokonali czeską Sigmę Ołomuniec. Ich drogę zakończyła dopiero porażka z AS Monaco.
Piłkarzom z Karkowa jednak niełatwo nawiązać do sukcesów sprzed kilkudziesięciu lat. Nieco ponad dekadę temu klub ogłosił upadłość. Szybko jednak został reaktywowany przez stowarzyszenie Hutnik 2010 i rozpoczął mozolną wędrówkę w kierunku wyższych lig, startując z piątego poziomu rozgrywkowego w Polsce.
Tym sposobem gracze z Nowej Huty awansowali do drugiej ligi, lecz w obecnych rozgrywkach uwikłali się w walkę o utrzymanie. Dotychczas zgromadzili na swoim koncie 27 punktów, dzięki czemu zajmują 14. pozycję w tabeli. I choć ich dorobek z pewnością nie może budzić uznania najwyższego kalibru, to jednak musimy pamiętać, iż nasi rywale w pięciu ostatnich spotkaniach przegrali tylko raz, zwyciężając aż trzykrotnie.
W jesiennym meczu pomiędzy Hutnikiem a Skrą, górą okazali się gospodarze z Krakowa, wygrywając 3:1. Niemniej należy zauważyć, iż gracze – pełniącego funkcję pierwszego trenera – Szymona Szydełki, nie najlepiej prezentują się na wyjazdach. Z trzynastu delegacji piłkarze z Krakowa przywieźli zaledwie dziewięć oczek. Jeśli porównamy to z ich dorobkiem wywalczonym na “Suchych Stawach”, szybko zrozumiemy, z jak dużą dysproporcją mamy do czynienia.
Mimo tego, nie możemy zapominać, iż mamy do czynienia z drużyną, która w swoim składzie posiada wiele znaczących indywidualności. Ponadto z pewnością sztab trenerski uczulał naszych piłkarzy, by szczególnie uważali przy stałych fragmentach gry, wszak chociażby ostatni mecz z Błękitnymi (wygrany przez Hutnik 4:1) pokazał, iż zawodnicy Szymona Szydełki doskonale radzą sobie w tym elemencie.
Nie ukrywajmy jednak, iż posiadają spore defekty związane z postawą w defensywie. Bramkarze Hutnika wyciągali piłkę z siatki już 54 razy. Dla porównania powinniśmy dodać, iż nasza drużyna straciła zaledwie 25 goli. I choć, patrząc czysto statystycznie, obrona rywali częstochowskiej Skry wydaje się być dziurawa niczym drogi w Polsce na przełomie wieków, to w ostatnich dwóch spotkaniach dopuściła do utraty tylko jednej bramki. Trudno nie dojść do konkluzji, iż forma Hutnika szybuje w górę, a formacja defensywna stanowi ku temu solidną podbudowę.
Najskuteczniejszym piłkarzem drużyny z Krakowa jest Krzysztof Świątek, autor sześciu trafień, którego już teraz można chyba śmiało nazwać klubową legendą. 34 – latek nie tylko pozostaje najlepszym strzelcem Hutnika w obecnej kampanii, ale i w całej historii funkcjonowania klubu.
Niezwykle ciekawym graczem w szeregach naszych rywali jest również ofensywnie usposobiony Egipcjanin, Abdallah Havez. Mówimy o piłkarzu doskonale wyszkolonym technicznie, umiejętnie dryblującym i stale stwarzającym zagrożenie pod bramką przeciwnika. W poprzednim spotkaniu biało – błękitno – niebieskich popisał się kapitalną akcją, wysoko odbierając piłkę, później zakładając rywalowi „tunel” i strzałem zewnętrzną częścią stopy kończąc dzieło zniszczenia.
W meczu z Błękitnymi Havez świetnie współpracował z Kamilem Sobalą, który – swoją drogą – w naszym klubie spędził kilka dobrych lat. Powrót na Loretańską z pewnością byłby dla niego szczególnym wydarzeniem, lecz wskutek czwartej żółtej kartki w sezonie (którą ujrzał w środowym spotkaniu), w sobotę najpewniej nie zobaczymy go na boisku.
Jestem jednak przekonany, że będziemy świadkami dobrego widowiska. Jak już wspominałem, gracze z Nowej Huty bronią się przed spadkiem. Z kolei zawodnicy z Częstochowy bez wątpienia wyjdą na boisko podwójnie zmotywowani po porażce z Sokołem Ostróda. Posiadamy ogromne pokłady wiary, że nasi piłkarze przełamią kryzys fizyczny spowodowany natłokiem gier i sprawią, że na twarzach kibiców z Loretańskiej ponownie zagości uśmiech.
Daniel Flak