Mariusz Holik w ostatnich meczach prezentuje bardzo dobrą formę. Warto jednak pamiętać, że piłka to nie wszystko. Są rzeczy znacznie ważniejsze. Nasz obrońca zdaje sobie z tego sprawę zdecydowanie bardziej niż wielu z nas. Zdobył się wszak na poświęcenie, które uratowało życie innego człowieka. Został dawcą szpiku. Prawdziwym bohaterem, który swoim podejściem dał szansę na długą, normalną egzystencję drugiej osobie. W związku z tym śmiało można go uznać za prawdziwy wzór do naśladowania.
Wszystko zaczęło się dwa lata temu, kiedy Mariusz zdecydował się zarejestrować do bazy dawców DKMS. Wypełnił formularz i z nadzieją wyczekiwał dalszych informacji. Nosił się z pragnieniem niesienia pomocy, a finalnie – podarowania komuś nowego życia.
Procedura nie była skomplikowana: – Po wypełnieniu formularza, fundacja przysyła Ci patyczki do pobrania twojego DNA (wystarczy samemu zrobić wymaz z jamy ustnej). Patyczki odsyłamy i po pewnym czasie zostajemy wpisani do bazy dawców. Wszystko odbywa się bezpłatnie i nie wymaga od nas żadnego wysiłku. Wystarczą jedynie dobre chęci – opisuje początki swojej drogi Mariusz Holik.
Nasz bohater cierpliwie czekał na sygnał, dzięki któremu oferowana przez niego pomoc mogłaby się zmaterializować. W końcu nadszedł TEN dzień.
– Na początku roku zadzwoniła do mnie Pani z fundacji informując, że znalazła się osoba chora na białaczkę, która potrzebuje mojej pomocy. Zapytała, czy nadal jestem chętny, by oddać szpik – Mariusz był bardzo zdecydowany. Kontynuuje opowieść – Zgodziłem się. Wtedy rozpoczęła się cała procedura. Fundacja zrobiła mi kompleksowe, bardzo szczegółowe badania, które miały wskazać, czy mój stan zdrowia pozwala na oddanie szpiku. – opisuje nasz obrońca .
Lekarski, dokładny rekonesans nie wykazał przeciwwskazań do wykonania zabiegu i oddania szpiku kostnego. To właśnie wtedy Mariusz dowiedział się, że już niedługo jego komórki mogą okazać się zbawieniem dla innego człowieka. Jako przyszły dawca dobrze poznał szczegóły operacji, która wkrótce miała dojść do skutku.
– Metody na oddanie szpiku są dwie: oddanie komórek macierzystych z krwi obwodowej lub oddanie szpiku z talerza kości biodrowej. Pobranie komórek macierzystych z krwi obwodowej to metoda stosowana w około 85% przypadków. Zwykle wiąże się z jednodniową bądź dwudniową wizytą w klinice pobrania i trwa około 5 godzin – opowiada Mariusz.
Po wykonanym zabiegu nasz bohater dowiedział się, że wszystko poszło sprawnie. Był naprawdę szczęśliwy, jednak w tym momencie oczekuje dalszych informacji dotyczących stanu zdrowia biorcy: – Teraz pozostaje tylko się modlić, aby szpik się przyjął, dzięki czemu biorca będzie mógł wrócić do zdrowia. Czekam na telefon, że wszystko się udało i pacjent wyszedł ze szpitala – z nadzieją kontynuuje Holik.
Mariusz został poinformowany, że oddaje swój szpik dla młodej osoby z Włoch.
Z pewnością chętnie poznałby osobę, która może zawdzięczać mu swoje życie. Postępowanie jest jednak bardziej skomplikowane niż mogłoby się wydawać. – Przez 2 lata pozostajemy dla siebie anonimowi ze względów regulacji prawnych. Dopiero po tym okresie, jeśli obie strony wyrażą chęć kontaktu, możemy wymienić się wiadomościami, a nawet poznać osobiście – wyjaśnia Mariusz.
Nasz obrońca pokazał, że ma wielkie serce i ogromne pokłady empatii. Wszystko zaczęło się niewinnie: od zobaczenia reklamy pokazującej, że istnieje możliwość pomocy drugiemu człowiekowi – Pomyślałem: czemu nie, skoro można uratować komuś życie? Przecież nic nas to nie kosztuje, poza poświęceniem 10 minut wystarczających na wypełnienie zgłoszenia na stronie DKMS.
W związku z tym Mariusz zaprasza innych, by również podjęli próbę, która może okazać się przełomowym wydarzeniem w chorobie i życiu drugiego człowieka. – Zachęcam wszystkich jak najmocniej, aby zarejestrowali się w bazie. Cała fundacja działa bardzo sprawnie. Troszczy się o dawców. Pokrywa wszelkie koszty badań, a nawet przejazdów do klinik. Każdy z nas ma gdzieś na świecie swojego bliźniaka genetycznego, który może akurat czeka na naszą pomoc. Działa to także w drugą stronę. Kto wie, czy kiedyś sami nie będziemy potrzebowali pomocy i dzięki temu uda nam się znaleźć ratunek na czas – w ładnych słowach podsumowuje Mariusz Holik.
Z pewnością jesteście ciekawi, jak po tym wszystkim funkcjonuje obrońca Skry Częstochowa. Zatem uspokajamy, a Mariusz przesyła dobre informacje: – Po oddaniu czuję się bardzo dobrze. Już po tygodniu mój organizm powinien być w pełni zregenerowany – kończy bohater z Loretańskiej.
Historia Mariusza Holika jest niezwykle inspirująca. Reasumując, chcielibyśmy wyrazić wielką dumę, że należymy do klubu, w którego szeregach porusza się piłkarz decydujący się na tak ważny krok. Nie potrzeba jednak już więcej słów tam, gdzie czyny świadczą same za siebie. Chapeau bas, Mariusz!
Daniel Flak