Jeśli mecz ma się zakończyć bezbramkowym remisem, to niech będzie podobny do dzisiejszej rywalizacji Skry z Resovią. W tym meczu w zasadzie jedyne czego zabrakło to… goli. Spotkanie toczone było w szybkim tempie, a obu drużynom nie brakowało dobrych okazji. – Mecz mógł się podobać. Zacięte spotkanie jak na drugą ligę z dużą dawką emocji – to zdanie trenera gości Szymona Grabowskiego chyba najlepiej podsumowuje środowe starcie na „Lorecie”.
– Ten mecz miał różne fazy i różne oblicza. Z przebiegu całości remis chyba jest sprawiedliwy. W pierwszej połowie to my prowadziliśmy grę, w drugiej ten obraz się zmienił – z trenerem Pawłem Ścieburą również nie sposób się nie zgodzić. Pierwsza odsłona zdecydowanie wypadła na naszą korzyść. W 15. minucie powinno być 1-0 po doskonałym dograniu Krzysztofa Napory do Dawida Wolnego. – Przyznam szczerze, że jak uderzyłem piłkę głową to już byłem pewny, że jest gol, ale bramkarz Resovii świetnie interweniował – mówił nam tuż po spotkaniu napastnik Skry. Kwadrans później bardzo dobrą okazję miał Napora. Z kolei w 35. minucie krok od gola podobnie był Wolny tym razem po bardzo dobrym podaniu od Piotrka Noconia. Rzeszowianie w tej części gry też mieli swoje sytuacje, ale zdecydowanie mniej groźne.
W drugiej połowie obraz gry uległ zmianie, co zgodnie przyznawali obaj trenerzy. – Resovia nie pozwoliła nam już zagrać tak ofensywnie – ocenił szkoleniowiec Skry, a trener Grabowski dodał: – W pierwszej połowie mieliśmy ciężkie momenty, ale w drugiej graliśmy tak jak chcieliśmy. I rzeczywiście, liczba sytuacji stworzonych sobie przez ekipę z Podkarpacia w drugich 45 minut naprawdę mogła imponować. Zanotowaliśmy ich co najmniej osiem, a najbliżej trafienia był w 79. minucie Szymon Kaliniec, który posłał piłkę dosłownie centymetry obok bramki Mateusza Kosa. – Ulewa miała wpływ na niektóre niepewne interwencje bramkarzy – dodał po meczu trener Ściebura zapytany o kilka pomyłek obu bramkarzy w tym spotkaniu.
Mimo, że to Resovia zdecydowanie dominowała w drugiej połowie, to nasza drużyna miała „piłkę meczową”. W 93. minucie w znakomitej sytuacji po podaniu od Radka Gołębiowskiego znalazł się Nocoń, Marceli Zapytowski obronił jednak jego uderzenie. – Sytuacje były i tego można trochę żałować, ale zagraliśmy na zero z tyłu i to jest z kolei na duży plus – skomentował Wolny, a Krzysiek Napora dodał: – I my i Resovia możemy mieć mały niedosyt, ale remis jest chyba sprawiedliwy. Siłą naszej drużyny jest kolektyw. Jeśli ktoś zagra słabsze spotkanie, to kto inny nadrabia różnicę. – Przyjechaliśmy z planem wygrania, realizowaliśmy go, ale nie wykorzystywaliśmy sytuacji. Z postawy zawodników jestem zadowolony – ocenił na koniec z kolei trener rzeszowian.
Zdobyty punkt z Resovią pozwolił naszej drużynie przesunąć się o jedną pozycję w górę tabeli. Z 35 punktami zajmujemy 9. miejsce. Za cztery dni czeka nas kolejne starcie z gatunku tych za „sześć punktów”. W niedzielę (21.06), w samo południe zagramy w Pruszkowie ze Zniczem. Rywale znajdują się w strefie spadkowej i zapewne będą chcieli wygrać za wszelką cenę. Zapowiadają się kolejne spore emocje.
Skra Częstochowa – Apklan Resovia Rzeszów 0:0
Skra: Kos, Mesjasz, Zalewski, Nocoń, Gołębiowski, Napora, Niedbała (Andrzejczak), Wolny (Rumin), Olejnik (Kazimierowicz), Holik, Kieca
Resovia: Zapytowski, Kubowicz, Wasiluk, Domoń, Świderski (Antkowiak), Kaliniec (Dziubiński), Adamski, Płatek, Krykun (Hajduk), Geniec, Hebel (Feret)
Mariusz Rajek, zdj. Patryk Kowalski