Tej postaci w naszym Klubie chyba nie da się nie lubić. Zawsze uśmiechnięty, chętny do pomocy i z pozytywnym nastawieniem do świata. Spokojnie może o sobie mówić wybitny reprezentant Skry, bo jest w naszym Klubie już 11 lat. Ale nie mówi, bo Konrad Gerega to ponadto bardzo skromny człowiek. Dziś w naszym cyklu rozmowa z byłym piłkarzem, a od kilku miesięcy członkiem sztabu szkoleniowego. Zapraszamy do lektury.
Konrad, zanim o początkach to zacznijmy od końca. Pamiętasz kiedy ostatni raz byłeś na obiekcie przy Loretańskiej? Ciężko już wytrzymać bez meczów, bez tego wszystkiego co dzieje się w normalnych okolicznościach wokół klubu?
– Dobre pytanie. Ostatni raz na popularnej „Lorecie” byłem trzy tygodnie temu, kiedy zabierałem swoje rzeczy treningowe. Niesamowite uczucie, takiego braku zwyczajnej codzienności, na co człowiek podczas swojej pracy do tej pory nie zwracał uwagi. Na pewno sytuacja, z którą mamy obecnie do czynienia jest bez precedensu. Mam tylko nadzieję, że szybko wrócimy do codzienności, bo nie będę ukrywał, ale brakuje mi takiej normalności, gdzie przychodzisz do klubu, chłopaki już zbierają się na trening, wspólnej kawy ze sztabem czy zawodnikami, adrenaliną meczową. Oj tak, chciałoby się wrócić jak najszybciej!
Myślisz, że uda nam się wznowić rozgrywki jeszcze w tym sezonie? PZPN póki co nie podjął żadnych wiążących decyzji. Naszą niepewność w oczekiwaniu determinuje też 15. miejsce w tabeli. Jesteśmy w lepszej sytuacji od Stalówki, Gryfa czy Legionovii ale dalej w strefie spadkowej…
– Na pewno to bardzo trudna sytuacja dla Nas wszystkich, bo aktualnie jesteśmy w strefie spadkowej. Poprzez zastopowanie rozgrywek nie możemy się z niej wydostać. Dzisiaj dla mnie ważniejsze jest jednak zdrowie chłopaków i wszystkich osób związanych z klubem, niż to w jakim miejscu obecnie się znajdujemy. Jak sytuacja tylko wróci do normy to wiem, że mamy bardzo dobry zespół, który pozwoli Nam się utrzymać w drugiej lidze.
Przyjmując pesymistyczny wariant, że na boiska już nie wrócimy, jakie twoim zdaniem będą, czy też powinny być decyzje piłkarskich władz. Poszerzenie lig kosztem braku spadków z zachowaniem awansów? Czy nie ma zmiłuj i pozostanie nam czekać co najwyżej, że ktoś nie dostanie licencji?
– Na pewno decyzje PZPN-u powinny być jak najbardziej sprawiedliwe, natomiast PZPN jest w piekielnie trudnej sytuacji, bo każda ich decyzja na pewno kogoś skrzywdzi. Jeśli nie uda się Nam dokończyć rozgrywek to jestem za tym, żeby anulować rozgrywki. Jest też opcja, aby utworzyć dwie grupy drugiej ligi, to powrót do sytuacji sprzed kilku lat. Według mnie to krok wstecz.
Cofnijmy się teraz do przeszłości. Pamiętasz swoje początki na Skrze? Który to był rok? Pierwsze spotkanie?
– Jasne, że pamiętam swój początek na Skrze. Przyszedłem w sezonie 2009/2010 kiedy Skra chciała awansować z czwartej ligi. Pamiętam, że był to trudny czas dla mnie, bo przychodziłem do Skry jako wychowanek Rakowa, który wtedy miał bardzo trudną sytuację finansową. Jednak kierowałem się swoim dobrem i chciałem grać jak najwięcej, a w Rakowie bywało z tym różnie. Pamiętam, że w rozmowie z Prezesem Arturem Szymczykiem miałem po prostu pomóc w awansie i odejść gdzie chcę. No i trochę się zasiedziałem, bo mija właśnie 11 lat od tego transferu. Pierwszy swój oficjalny mecz rozegrałem w barwach Skry z Wyzwoleniem Chorzów na wyjeździe, gdzie zremisowaliśmy 0:0.
Z obecnych ludzi związanych z Klubem ty jesteś tu chyba najdłużej, nie licząc prezesów. Jakie momenty, mecze szczególnie zapadły ci w pamięć? Powróćmy zarówno do tych najlepszych jak i najbardziej bolesnych momentów.
– Tych momentów było naprawdę wiele przez te 11 lat, ale jest kilka takich, które pamiętam jakby były wczoraj. Pierwszym takim wspomnieniem jest mecz w 4 lidze z Myszkowem, gdzie zremisowaliśmy grając u siebie 2-2. Pamiętam, że na bardzo skromnym obiekcie Skry przy ulicy Powstańców zgromadziła się naprawdę spora liczba widzów. Pamiętam, że mieliśmy wtedy naprawdę bardzo dobry zespół z takimi zawodnikami jak Daniel Tanżyna, Bartek Gliński czy inni. I do tej pory nie wiem jak nie udało Nam się wtedy awansować. Kolejnym przykrym wspomnieniem była porażka, także u siebie ze Szczakowianką Jaworzno 1-2. Ten mecz pamiętam do dziś. Z tych pozytywnych wspomnień to na pewno wygrana w Pucharze Polski z Rekordem Bielsko Biała na szczeblu województwa śląskiego, gdzie przy nadzwyczajnych okolicznościach tego spotkania wygraliśmy 1:0 po dogrywce. Idąc dalej wspomnieniami to na pewno awans do drugiej ligi po tylu latach. Na pewno też wszystkie mecze z Widzewem Łódź, które miały swoją historię,.
Po rundzie jesiennej stwierdziłeś, że czas zawiesić buty na kołku i bardzo poważnie zająć się trenerką. Jaki był decydujący impuls do tej decyzji?
– To była dla mnie bardzo trudna decyzja, ale w dużej mierze po dwóch zerwanych ACL, częściej walczyłem z własnym organizmem niż z przeciwnikiem na boisku. Do tego doszło w jakimś stopniu wypalenie zawodowe. Szukałem nowej drogi, pojechałem na staż do reprezentacji U-20, pod wodzą Jacka Magiery i w dużej mierze to „ Magic” mnie zainspirował, do nowej drogi. Od dłuższego czasu kiełkowała we mnie taka decyzja. Na dzień dzisiejszy uważam, że podjąłem dobrą decyzję.
Jak wygląda praca w sztabie trenera Pawła Ściebury? Wymieniacie się pomysłami? W czasie meczu jest burza mózgów? Trener jest skłonny do słuchania sugestii czy raczej woli decydować sam?
– To dla mnie nowa rola i na pewno sporo się muszę jeszcze nauczyć, taki jest mój plan na najbliższy czas. Nauka, nauka i jeszcze raz nauka! Wracając do podziału ról to każdy z nas w sztabie ma swoje zadania, które musi wykonywać rzetelnie. W sztabie bardzo dużo rozmawiamy i każdy z nas przedstawia swoje koncepcje, natomiast to Paweł podejmuje na końcu decyzje. W trakcie meczu wiadomo, że bardzo dużo się dzieje, natomiast co da się zauważyć, to nasze spostrzeżenia w trakcie meczu najczęściej są bardzo zbliżone.
Na to pytanie pewnie nie do końca zręcznie będzie ci odpowiedzieć, ale czy chciałbyś kiedyś zostać pierwszym trenerem Skry? Wyznaczyłeś sobie jakieś cele, ramy czasowe?
– Mam plan na siebie jako trenera, ale nie chcę o nim teraz mówić. Na dzień dzisiejszy najważniejszy jest dla mnie rozwój prywatny i Skra. Nie myślałem w ogóle o tym, żeby zostać pierwszym trenerem Skry, bo byłoby to bardzo nie w porządku wobec Pawła i sztabu. Ja i tak jestem bardzo wdzięczny zarządowi i Pawłowi, że pozwolili mi dołączyć do sztabu szkoleniowego Skry w drugiej lidze. Na dzień dzisiejszy najważniejsza dla mnie jest dobra współpraca w sztabie i drużynie, która przełoży się na wynik i da nam utrzymanie. Cele i plany prywatne odkładam na bok, przyjdzie jeszcze na to odpowiedni czas.
Czasu wolnego teraz jest aż nadto. Jak on wygląda u ciebie? Na ile trener może pracować zdalnie?
– Zdalny trener piłki nożnej to trochę jak rolnik, który miałby dbać o swoje plony przed komputerem. Zawodnicy dostali odpowiednie rozpiski treningowe, więc nasza praca ogranicza się do analizy takich treningów. Swój wolny czas poświęcam na doskonalenie siebie online z grupą trenerów Deductor.
A poza pracą? Jakie filmy ostatnio obejrzałeś, przeczytałeś książki?
– Czasu wolnego jest naprawdę sporo i w końcu mamy go więcej na rzeczy na które zazwyczaj go nie mamy. Z moją żoną uwielbiamy oglądać seriale i dobry film. Ostatnio skończyliśmy „ Dom z Papieru” 4 sezon. Coś co polecam dla fanów futbolu to serial na Netflixie „Sunderland, aż po grób”. Książki przeczytałem dwie, mianowicie: odświeżyłem
„Szczęście czy fart” oraz „Magia Zmiany” Jakuba Czarodzieja.
Białoruś, Tadżykistan, Burundi i Nikaragua – tam jeszcze grają w piłkę. Z tęsknoty za futbolem na żywo zdarzyło ci się włączyć w internecie którąś z tych lig?
– Niestety nie, jedyne mecze jakie oglądam to te naszych rywali i powtórki meczów Ligi Mistrzów.
Dzięki bardzo za rozmowę i mam nadzieję do jak najszybszego zobaczenia.
– Ja też bardzo dziękuje za rozmowę i do jak najszybszego zobaczenia na Lorecie! Pozdrowienia dla wszystkich naszych kibiców.
Rozmawiał zdalnie Mariusz Rajek
.
.