Mateusz Kos powrócił między słupki Skry podczas meczu z Garbarnią i z pomocą szczęścia okazał się bardzo trafionym wyborem trenera Pawła Ściebury. W dwóch meczach zachował czyste konto, a nasza drużyna sięgnęła po komplet punktów. Po meczu z Legionovią przyznał, że koledzy z drużyny śmieją się, że jest ich dobrym talizmanem. Zapraszamy do przeczytania krótkiego wywiadu z naszym golkiperem.
W opinii wielu obserwatorów zostałeś bohaterem meczu z Legionovią. Oprócz obronionego karnego, miałeś kilka innych dobrych interwencji, które uchroniły nas przed utratą bramki.
– Na pewno cieszę się z tego, że obroniłem rzut karny. W Krakowie też było blisko, wyczułem strzelca, ale on trafił w słupek. Najważniejsze, że wygrywamy z zachowaniem czystego konta. Drużyna wykonała kawał roboty, bo zasuwaliśmy w defensywie. Dla nas teraz nie styl jest najważniejszy, a zdobywanie punktów. Wcześniej graliśmy ładnie, ale punktów nie było.
Wróciłeś do bramki w meczu z Garbarnią i mamy drugie zwycięstwo z rzędu. Przynosisz chyba szczęście Skrze?
– Chłopaki się śmieją, że jestem talizmanem, bo ze mną w bramce zdobyli 19 punktów. Szczęście mi sprzyja, bo ściągam też piłki po strzałach rywali na słupki. To też jest jakiś powód do zadowolenia.
Dzisiejszy mecz z trybun obserwowali trenerzy Rakowa, w którym grałeś przez wiele sezonów. Z tego co zauważyłem, to oceniali cię pozytywnie.
– To bardzo cieszy. Trenera Kędziorka akurat zobaczyłem w przerwie, w czasie meczu nie mam za bardzo okazji rozejrzeć się po trybunach. Staram się swoją robotę wykonywać najlepiej jak potrafię. Jeśli taki trener jak Marek Papszun faktycznie pozytywnie oceniał moją grę, to na pewno to bardzo cieszy.
W trzech ostatnich meczach w tym roku mieliście zdobyć 9 punktów. Dwie trzecie planu są już zrealizowane, pozostaje dołożyć wygraną z Lechem II Poznań w sobotę.
– W każdym meczu walczymy o trzy punkty, nie patrzymy ile mamy do zdobycia, bo nie ma co kalkulować. Chcemy wygrywać każdy mecz, bo zdajemy sobie sprawę, że runda wiosenna będzie bardzo ciężka. Drużyny z pewnością się powzmacniają i to będzie trudna walka o utrzymanie.
Masz jakąś receptę na bronienie rzutów karnych?
– Nie chcę jej zdradzać. Dzisiaj byłem przygotowany na uderzenie bardziej przy słupku. Zostawiłem nogi pośrodku i moje szczęście, że udało mi się nimi obronić.
Jakiego meczu spodziewasz się w sobotę? Lech teoretycznie może skorzystać z kilku zawodników pierwszej drużyny.
– Myślę, że do nas nie przyjedzie wielu zawodników z pierwszej drużyny, ale i tak trzeba będzie na nich bardzo uważać. Są dobrze wyszkoleni, Akademia Lecha działa niezwykle sprawnie. Wierzę jednak, że ten mecz też wygramy.
Rozmawiał Mariusz Rajek
.