Mateusz Bondarenko trafił do Skry latem tego roku na zasadzie wypożyczenia z warszawskiej Legii. Dość szybko zdobył zaufanie trenera Pawła Ściebury i wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie. Jak czuje się w Częstochowie i jakie ma dalsze piłkarskie marzenia? Który mecz najbardziej zapadł mu w pamięć w dotychczasowej karierze, czy z kim dzieli pokój podczas zgrupowań reprezentacji U-20? Zapraszamy do wywiadu z obrońcą „Skrzaków”.
Pochodzisz z Lubska, tam stawiałeś pierwsze piłkarskie kroki, ale najwięcej czasu spędziłeś póki co w Legii Warszawa. To jest klub do którego przed Skrą było ci najbliżej?
– Szczerze mówiąc nie miałem nigdy czegoś takiego, żeby mocno kibicować Legii, ale kiedy zagrałem pierwszy mecz z „elką” na piersi poczułem, że ten klub jest wyjątkowy. Przychodząc tam wiedziałem po prostu, że jest to najlepszy klub w Polsce ostatnich lat mający już jakąś renomę w Europie. Mimo kilku ofert z innych klubów zdecydowałem się na Warszawę, mimo że ona była najdalej mojego domu rodzinnego. Pochodzę z małej miejscowości w województwie lubuskim niedaleko Niemiec. Miałem oferty bliżej domu, długo się nad tym zastanawiałem wspólnie z rodzicami, ale oni też zaufali mojej decyzji, mimo że rzadko mogłem ich odwiedzać. Z połączeniami do domu było ciężko, ale jakoś przeżyłem ten okres i dobrze go wspominam.
Twoja miejscowość leży blisko Zielonej Góry, więc pewnie musiałeś słyszeć o żużlu.
– Słyszeć słyszałem, ale jakimś fanem tej dyscypliny nie jestem. Wiem za to, że w Częstochowie jest to bardzo popularna dyscyplina, mnóstwo kibiców chodzi na mecze.
Kibice czasami zastanawiają się czy masz jakieś wschodnie korzenie w związku z twoim nazwiskiem. Jak to wygląda?
– Słyszałem o tym, że moi pradziadkowie wyjeżdżali ze wschodu na zachód, więc może ma to jakiś związek ze starszymi pokoleniami, ale szczerze mówiąc, nie jestem w stanie stwierdzić jak daleko te korzenie sięgają.
Latem tego roku zdecydowałeś się przyjść do Skry. Jak oceniasz poziom drugiej ligi, bo jest tu kilka naprawdę niezłych klubów.
– Już w rezerwach Legii zebrałem pierwsze doświadczenie seniorskie na poziomie trzeciej ligi, więc miałem dobre wprowadzenie. Przychodząc do Skry wiedziałem, że czeka mnie coś nowego, gra na wyższym poziomie. Tutaj drużyny zdecydowanie bardziej profesjonalnie podchodzą do wszystkiego, nie ma amatorskiego grania. Tutaj wszystko jest na 100 procent, przed meczami są analizy taktyczne rywali. Ten przeskok moim zdaniem jest duży, ale ja aż tak bardzo tego nie odczułem dzięki wcześniejszemu ograniu. W Legii miałem możliwość grania w wielu turniejach zagranicznych, występowałem w Młodzieżowej Lidze Mistrzów. Dla zawodnika, który wcześniej niewiele świata widział to było na pewno coś fajnego. Przychodząc do Skry założyłem sobie cel bycia jedną z ważniejszych postaci w drużynie, wywalczyć sobie miejsce w składzie. Wiem, że tylko bardzo dobre występy w Skrze mogą sprawić, że Legia zwróci na mnie uwagę. Nie ma co ukrywać, że chciałbym kiedyś tam wrócić, dostać szansę w ekstraklasie, ale też stąpam twardo po ziemi i wiem, że jeszcze nie jestem na takim poziomie. Skra na pewno bardzo pomaga mi w ciągłym rozwoju, dostałem tu szansę regularnej gry i to jest bardzo ważne. Bycie w rytmie meczowym bardzo dużo daje młodemu zawodnikowi. Nie żałuję decyzji przyjścia tutaj i gdybym miał jeszcze raz możliwość podjęcia decyzji w sierpniu, byłaby ona taka sama.
Młodzieżowa Liga Mistrzów czy powołania do juniorskich reprezentacji sprawiły, że kawałek świata już chyba zwiedziłeś?
– Trochę pojeździłem, nie da się ukryć. W Legii praktycznie co miesiąc mieliśmy jakiś wyjazd zagraniczny. Ta Młodzieżowa Liga Mistrzów chyba najbardziej zapadła mi w pamięć, bo była to walka o punkty z naprawdę fajnymi piłkarskimi firmami. Który wyjazd najlepiej wspominam? Chyba ten do Realu Madryt, bo przyglądam się tej drużynie od dziecka, może nie jestem jakimś fanatykiem, ale bardzo lubię ten klub. Fajnie było zagrać z ich juniorami i jeszcze zdobyć bramkę. Dużym wydarzeniem było też pojechanie na mecz dorosłych drużyn Realu i Legii, wyjście na Santiago Bernabeu, wysłuchanie hymnu Ligi Mistrzów to były piękne chwile.
Legia przegrała wtedy 1:5, ale zebrała dużo pochlebnych recenzji.
– Legię prowadził wtedy Jacek Magiera, grała dość odważnie, ofensywnie i na pewno mogło się to podobać kibicom. Starała się grać otwartą piłkę i stworzyła sobie kilka sytuacji do zdobycia gola, jedną udało się wykorzystać.
Trenerowi Magierze dałeś się chyba zapamiętać z jak najlepszej strony, bo teraz regularnie powołuje cię do reprezentacji U-20. Niedługo zagrasz ze Szwajcarią i Norwegią.
– Trenera Magierę dobrze wspominam jeszcze z Legii. Raz zabrał mnie na sparing z pierwszą drużyną podczas przerwy reprezentacyjnej. Ja jestem takim człowiekiem, który stara się dbać o dobre relacje, aby zostać dobrze zapamiętanym. Najbardziej jednak można o to zadbać dobrą formą na boisku. Trener widział mnie wcześniej w meczach i mi zaufał.
Zawodników z częstochowskim znakiem jest w reprezentacji U-20 więcej. Powołania otrzymali również Kamil Piątkowski oraz Michał Skóraś z Rakowa. A ty z kim dzielisz pokój podczas zgrupowań?
– Z Tomkiem Makowskim z Lechii Gdańsk. Znamy się już bardzo długo, w zasadzie od początku naszego rocznika, od U-15 jeździliśmy razem na kadrę. Mamy podobne charaktery i lubimy razem spędzać czas.
Powróćmy jeszcze do drugiej ligi. Formalną rundę jesienną zakończycie w sobotę (09.11) meczem ze Stalą Rzeszów. Jakiego meczu się spodziewasz, bo to z jednej strony beniaminek, a z drugiej drużyna z aspiracjami nawet awansu.
– Wiem z doświadczenia, że do każdego rywala trzeba podchodzić tak samo. Nie ma znaczenia, czy ktoś jest pierwszy czy ostatni w tabeli. Każda drużyna ma inną wartość, a jeśli znalazła się w tej lidze to musi sobą coś reprezentować. Stal Rzeszów to na pewno jest klub z ambicjami pierwszoligowymi. Ostatnio mają chyba małą obniżkę formy, ale na pewno będą trudnym rywalem. My się nikogo nie boimy, ale każdego szanujemy. Jeśli tylko my zagramy swoją piłkę, to wynik powinien przyjść.
Jakiś czas jesteś już w Częstochowie. Zaaklimatyzowałeś już się tutaj? Masz swoje ulubione miejsca?
– Wcześniej mieszkałem w Warszawie, ale pochodzę z małego miasteczka i Częstochowa jest dla mnie takim wypośrodkowaniem, tu wszystko jest ani nie za duże, ani nie za małe. Myślę, że Częstochowa ma wszystko, aby fajnie, normalnie funkcjonować. Ja akurat jestem osobą mocno wierzącą i cieszę się, że jestem tak blisko Jasnej Góry. Lubię wieczorem wyjść na apel czy mszę i czuję też takie duchowe wsparcie. Dla mnie jest to bardzo ważne.
Rozmawiał Mariusz Rajek