(1) Ludzie Skry: poznajcie Olę Kmieć

W oczekiwaniu na wznowienie wiosennej rundy rozgrywek, postanowiliśmy przestawić wam nieco bliżej ludzi związanych ze Skrą. Tym razem nie piłkarzy czy trenerów, a osoby które często pozostają w cieniu, a ich udział i zaangażowanie w nasz klub jest często nie mniejsze niż na boisku. Kiedy 14 stycznia 2016 roku rozpoczęła pracę w sekretariacie przy Loretańskiej nie lubiła nawet piłki nożnej. Dziś, kiedy mijają jej cztery lata w Skrze przyznaje, że to coś zdecydowanie więcej niż praca. Formalnie prowadzi nasz sekretariat, ale funkcji i zadań ma dużo więcej. Poznajcie Olę Kmieć.

Ola, jesteś w Skrze już cztery lata, nawet z dokładnością co do dnia. Jak to się stało, że kobieta chciała pracować w klubie piłkarskim? Skąd taki pomysł?
– Tak, dokładnie dziś (14.01) mijają cztery lata odkąd przekroczyłam próg Skry. To nie jest do końca tak, że chciałam pracować w klubie piłkarskim. Chyba nie skłamię jeśli powiem, że piłka nożna była mi totalnie obca.
Czysty przypadek sprawił, że znalazłam się tu gdzie teraz jestem. Jednak z perspektywy czasu mogę śmiało powiedzieć, że nie żałuję, że trafiłam właśnie do Skry.

Na początku był duży szok? Szybko polubiłaś to miejsce? Polubiłaś piłkę nożną?
– Początki nie były takie kolorowe jak by się wydawało. Przez pierwsze dni odliczałam tylko, aż wybije godzina 17.00 i ucieknę do domu. Ciężko było mi się odnaleźć w tej pracy, zupełnie nowy świat, który jak wspomniałam wcześniej był mi zupełnie obcy. Dałam sobie czas i teraz wiem, że to była jedna z lepszych decyzji jaką w życiu podjęłam.

Jak wygląda Ola twój dzień pracy w klubie w największym skrócie? Da się zaplanować pewne rzeczy, czy większość wychodzi „w praniu”?
– Można powiedzieć, że żaden dzień nie wygląda tak samo. Każdy dzień jest inny, oczywiście są pewne czynności, które się powtarzają. Obecnie praca W klubie zdefiniowana jest poprzez rozgrywki drugiej ligi mężczyzn i kobiet, z racji tego wszelkie działania obejmujemy w ujęciu tygodniowym bądź miesięcznym, codziennie realizujemy inne fragmenty tych działań.

Kto cię choć trochę zna, wie że jesteś bardzo zaangażowana w projekty Skry. To tylko praca, czy naprawdę jest w tym klubie coś takiego, że jest to czymś więcej?
– Miło słyszeć, jeśli ktoś widzi moje zaangażowanie w ten Klub. Słowa Konfucjusza – „Wybierz pracę, którą kochasz, a nie będziesz musiał pracować nawet przez jeden dzień w swoim życiu”, myślę że w pełni oddadzą mój stosunek do Skry. Chyba już dawno mam za sobą czas kiedy to była praca, teraz mogę śmiało powiedzieć, że jest to pasja i wielka miłość. Przede wszystkim to zasługa ludzi z którymi pracuję, to oni tworzą Ten klub i atmosferę dzięki której chce się tu być.

Praca w klubie sportowym nie jest od 8 do 16. Czasem trzeba coś zrobić w niedzielę po południu. Nie przeszkadza ci to, czy już w pełni się przyzwyczaiłaś?
– Inaczej już chyba nie potrafię funkcjonować, każdy dzień bez Skry jest jakiś taki pusty (śmiech).

Emocjonujesz się meczami Skry? A może nie tylko Skry, lubisz czasem pooglądać piłkę w telewizji?
– Lubię oglądać piłkę w telewizji ale tylko jeśli jest transmisja Skry. A tak poważnie to bardzo przeżywam mecze Skry, gdyby ktoś kiedyś powiedział mi, że tak będę się emocjonować piłką nożną, to wybuchłabym śmiechem. Pamiętam sytuacje, która miała miejsce gdy awansowaliśmy do drugiej Ligi, kiedy cały Klub i kibice szaleli ze szczęścia na murawie, ja stałam na balkonie i płakałam, oczywiście ze szczęścia. Chyba to definiuje to jak bardzo żyje tym co się tutaj dzieje.

Do rundy wiosennej jeszcze trochę czasu. Przyznawałaś, że nie lubisz tego czasu, zdecydowanie wolisz jak są mecze, emocje i ciągle się coś dzieje. Nie możesz się doczekać walki o punkty?
– Tak, zdecydowanie nie lubię tego „martwego” okresu na Skrze. mimo, że w Klubie raczej się nie nudzimy i cały czas jest mnóstwo pracy to jednak w tej przerwie brakuje nam tych emocji meczowych. Ja już odliczam dni do rundy wiosennej.

Tak czysto od strony piłkarskiej myślisz, że uda się Skrze utrzymać w drugiej lidze? Wiosna zapowiada się jeszcze ciężej niż w poprzednim sezonie jak byliśmy beniaminkiem.
– Jestem chyba ostatnią osobą, która mogłaby stracić wiarę w to, że nasi panowie dadzą sobie radę. Wielokrotnie pokazywali ducha walki i jestem pewna, że i tym razem staną na wysokości zadania i w lipcu znów będziemy grali z naszywką 2 Ligi.

Czego mogę ci życzyć na koniec poza dalszą współpracą? Kolejnych czterech lat na „Lorecie”, czy może jeszcze więcej?
– Przede wszystkim realizacji wszystkich planów klubowych założonych na najbliższe lata, ponieważ nic nie daje mi takiej satysfakcji jak obserwowanie rozwoju Skry. Co przyniesie czas tego nie wiem. Mam nadzieje, że te 4 lata to dopiero początek tej wspaniałej przygody.

Rozmawiał Mariusz Rajek