Na tarczy z Grodu Kraka 

Wieczysta Kraków wygrała 4:1 w meczu 11. kolejki Betclic 2. ligi. Bramkę dla Skry zdobył Maksymilian Stangret z rzutu karnego. Chociaż wyżej notowany przeciwnik przeważał i nie miał większych problemów ze zdobyciem trzech punktów nasi piłkarze fragmentami – szczególnie w pierwszej połowie – potrafili napsuć krwi Wieczystej. 

W początkowej fazie meczu trudno było wskazać przeważającą stronę. Owszem, Wieczysta częściej dochodziła do sytuacji strzeleckich, jednak uderzenia piłkarzy z Krakowa przelatywały poza światłem bramki strzeżonej przez Miłosza Garstkiewicza. Nasi zawodnicy natomiast kilkukrotnie popędzili lewą stroną i najpierw Piotr Nocoń, a chwilę później Kacper Kaczorowski próbowali wrzucać piłkę w szesnastkę, szukając lepiej ustawionych kolegów. 

Wieczysta otwiera wynik 

Po upływie pierwszego kwadransa gospodarze zaczęli wrzucać drugi bieg, jednak nie przekładało się to na konkretne zagrożenie pod naszą bramką. Aż do 23. minuty. Wówczas po błędzie defensywy w doskonałej sytuacji znalazł się Daniel Sandoval i w pojedynku sam na sam pokonał – choć na raty – Garstkiewicza. 

Nie upłynęły cztery minuty, a znów groźnie zrobiło się pod naszą bramką. Technicznie z bliskiej odległości próbował przelobować naszego golkipera Manuel Torres, jednak Garstkiewicz zachował czujność, wybijając piłkę poza pole gry. 

W 40. minucie byliśmy najbliżej strzelenia bramki w pierwszej odsłonie gry. Po rzucie rożnym najpierw uderzenie Igora Ławrynowicza zostało zablokowane przez gęsto ustawionych obrońców, a chwilę później dobitkę Maksymiliana Stangreta w ostatniej chwili obronił Antoni Mikułko. 

I chociaż krakowianie próbowali jeszcze kilkukrotnie umieścić piłkę w siatce nie zdołali tego zrobić i do przerwy obie strony udawały się przy minimalnym prowadzeniu Wieczystej. 

Gra nabrała rumieńców 

Od początku drugiej połowy gra nabrała rumieńców. Już kilkanaście sekund po wznowieniu gry najpierw groźnie zrobiło się pod naszą bramką (Mieszko Lorenc, znajdujący się na piątym metrze, wybił piłkę ponad poprzeczką), a dwie minuty później byliśmy po drugiej stronie boiska. Wówczas świetne uderzenie oddał Nocoń i z trudem interweniował Mikułko. 

W 52. minucie znów pełne ręce roboty miał golkiper Wieczystej, który obronił strzał z dystansu Kacpra Kaczorowskiego. Po rzucie rożnym głową próbował zaskoczyć go Lorenc, jednak Mikułko ponownie znajdował się na posterunku. 

Wieczysta podwyższa prowadzenie 

To jednak nie jest tak, że podopieczni Sławomira Peszki biernie przyglądali się poczynaniom naszej ekipy. Zwykle, kiedy jednak byli już w naszej szesnastce pozwalali sobie na nieszablonowe zagrania i wykonywali o jedno podanie lub zwód za dużo. Tak było choćby w 55. minucie, kiedy najpierw za długo kilkukrotnie przekładał sobie piłkę na szesnastym metrze Goku, a gdy futbolówka znalazła się w posiadaniu Jacka Góralskiego, ten uderzył ponad poprzeczką. 

W końcu jednak gospodarze dopięli swego i zanotowali trafienie numer dwa. A konkretnie zrobił to Goku po ładnej, składnej akcji. 

Niestety wraz z upływem czasu gospodarze posiadali zdecydowaną przewagę i nasz blok obronny nie miał chwili oddechu. Ataki Wieczystej nadciągały to z jednej, to z drugiej strony, a nasi zawodnicy mieli problemy, by zbliżyć się do trzeciej tercji boiska. To udało się choćby w 76. minucie, kiedy po akcji Mateusza Kaczmarka i jego imiennika – Winciersza, udało się wywalczyć rzut rożny. 

To jednak była jedna z niewielu akcji w ostatnich dwóch kwadransach, kiedy goście mogli czuć niepokój. Przez większość pojedynku nie mieli bowiem problemów z przedostawaniem się pod naszą bramkę. Tak jak Lisandro Semedo, który otrzymał piłkę w polu karnym, zdołał ją sobie ustawić, po czym umieścił ją przy długim słupku naszej bramki. 

Próbowaliśmy odpowiedzieć – jak choćby uderzeniem Stangreta w 84. minucie (obok bramki), jednak czwarte trafienie zanotowali gospodarze. Tym razem na listę strzelców wpisał się Paweł Łysiak. 

Nie odpuszczaliśmy do końca. Próbował Kacper Noworyta i im bliżej końcowego gwizdka tym bardziej widać było chęć zdobycia bramki. Udało się to w doliczonym czasie gry Maksymilian Stangret. 

Chociaż wynik pokazuje, że gospodarze nie mieli większych problemów z dopisaniem trzech punktów do swojego dorobku nasi zawodnicy fragmentami (głównie w pierwszej połowie) próbowali napsuć krwi wyżej notowanemu rywalowi. Pora zakasać rękawy, wyciągnąć wnioski i szykować się do kolejnej ligowej potyczki. W piątek na Loretę przyjeżdża nie ukrywająca swoich ambicji Chojniczanka Chojnice. 

Betclic 2. liga – 11. kolejka 

Wieczysta Kraków – Skra Częstochowa 4:1 (1:0) 

1:0 Daniel Sandoval (23’), 2:0 Goku (60’), 3:0 Semedo (80’), 4:0 Łysiak (87’), 4:1 Maksymilian Stangret (90’+2) 

Wieczysta: Mikułko – Pazdan, Mikołajewski, Pietrzak, Brzęk – Góralski, Trąbka (66’ Swędrowski), Sandoval (66’ Semedo) – Torres (71’ Danielak), Goku (83’ Łysiak), Chuma (83’ Feliks) 

Skra: Garstkiewicz – Lorenc, Estigarribia, Leśniak-Paduch – Wróbel, Ławrynowicz (56’ Stec), Kaczorowski (71’ Sobczak), Owczarek (71’ Winciersz), Niedbała (56’ Kaczmarek), Nocoń (78’ Noworyta) – Stangret 

Copy link
Powered by Social Snap