Remis w meczu kontrolnym z Koroną Kielce

Piłkarze Skry Częstochowa zremisowali 1:1 w meczu kontrolnym z Koroną Kielce. Bramkę dla naszej drużyny zdobył Krzysztof Ropski. Spotkanie było dobrą okazją do sprawdzenia zawodników, którzy aspirują do wyjściowej jedenastki naszego zespołu.

Wolny od walki o pierwszoligowe punkty weekend piłkarze Skry wykorzystali w najlepszy z możliwych sposobów, wybrali się bowiem do Kielc na mecz z rywalizującą w PKO BP Ekstraklasie Koroną. Co ciekawe nie był to jedyny mecz kontrolny, jaki ekipy z Kielc i Częstochowy rozegrały w ostatnim czasie. Tuż przed startem kampanii 2022/23 oba zespoły również zmierzyły się w stolicy województwa świętokrzyskiego. Wówczas lepsi okazali się Skrzacy, triumfując 1:0 po bramce Kamila Lukoszka.

Lukoszka, z powodu urazu, nie zobaczyliśmy w sobotnie południe na Suzuki Arenie, podobnie jak kilku zawodników na co dzień regularnie grających w Fortuna 1 Lidze, a znajdujących się na zgrupowaniach kadr młodzieżowych. Zapowiadał to zresztą w rozmowie z nami trener Jakub Dziółka, mówiąc: – Mamy dobry sprawdzian w sobotę z Koroną Kielce. Nie będzie kilku zawodników, ale z pewnością ci, którzy zagrają, dadzą z siebie sto procent.

Cały wywiad z naszym trenerem przeczytacie tutaj:

Mecz z Koroną był więc doskonałą okazją, by sprawdzić w warunkach bojowych piłkarzy, którzy aspirują do pierwszej jedenastki Skry, a w ostatnim czasie nieco mniej minut spędzają na boisku.

Od pierwszego gwizdka w oczy rzucało się zaangażowanie naszych zawodników, którzy wysoko ruszyli, regularnie zapędzając się pod pole karne rywali. Tam jednak natrafiali na mur stworzony przez defensywę Korony, skutecznie broniącej tej strefy boiska. Z czasem gra nieco się wyrównała, chociaż toczyła się głównie między liniami wyznaczającymi szesnasty metr obu połów.

Pod bramką strzeżoną przez Karola Szymkowiaka po raz pierwszy niebezpiecznie zrobiło się dopiero w 10. minucie. Kielczanie od razu jednak zamienili okazję na gola, trafiając przy krótkim słupku z prawej strony pola karnego.

Chwile grozy przeżyliśmy pięć minut później. Potężne uderzenie z rzutu wolnego efektownie obronił Szymkowiak, jednak interweniując uderzył głową w słupek i przez kilka chwil nie podnosił się z murawy. Na szczęście skończyło się na strachu i nasz golkiper mógł wrócić do gry.

Różnica klas dzieląca oba zespoły nie była zanadto widoczna. Skrzacy często przejmowali inicjatywę i pressingiem mocno utrudniali grę rywalom. Dowodem tego może być sytuacja z 20. minuty meczu, kiedy Krzysztof Ropski popędził do długiej piłki, a bramkarz dryblując, musiał mocno się natrudzić, by uratować swój zespół przed sporym zagrożeniem.

W 28. minucie świetną obroną ponownie wykazał się Szymkowiak. Po odbiciu piłki natychmiast do niej dopadł i długim podaniem uruchomił Ropskiego, który pomimo asysty obrońcy oddał strzał. Niestety piłka jeszcze nie chciała wpaść do siatki i minęła długi słupek bramki złocisto-krwistych.

Czas mijał, a nasi zawodnicy nie mieli zamiaru odpuszczać. Brakowało im jednak ostatniego podania, czego najlepszym przykładem sytuacja z 36. minuty, gdy świetną trójkową akcję rozegrali Bartłomiej Babiarz, z Kacprem Łukasiakiem i Piotrem Pyrdołem lub sytuacja mająca miejsce dwie minuty później, kiedy to po szybkim ataku podanie Dawida Niedbały w kierunku wbiegającego w pole karne Ropskiego nie dotarło do adresata.

Ostatnie minuty pierwszej połowy to niemalże całkowita dominacja naszego zespołu, która dała efekt w postaci bramki wyrównującej. Pyrdoł skierował futbolówkę do Ropskiego, a ten tym razem się nie pomylił i płaskim strzałem na długi słupek otworzył konto bramkowe Skry.

Po powrocie z szatni na plac gry mieliśmy do czynienia z kontynuacją tego, co działo się pod koniec pierwszych trzech kwadransów pojedynku. To zespół Jakuba Dziółki posiadał inicjatywę, konstruując kilka ciekawie wyglądających akcji. Jednak gospodarze też szukali swoich okazji i z czasem coraz częściej znajdowali się na połowie Skry.

Groźnie w polu karnym Szymkowiaka zrobiło się w 54. minucie, kiedy piłka posłana z naszej lewej strony na wysokości piątego metra przeturlała się niemal przez całe boisko, ostatecznie nie znajdując właściciela. Parę chwil później ponownie nadciągnęło zagrożenie, na szczęście dla naszego zespołu arbiter dopatrzył się pozycji spalonej.

Piłkarze w niebieskich strojach próbowali odpowiadać na akcje rywali. W 61. minucie po uderzeniu z rzutu wolnego spore problemy ze złapaniem piłki miał golkiper Korony. Kilkukrotnie to właśnie stałe fragmenty gry sprawiły sporo kłopotów blokowi defensywnemu gospodarzy.

Trzeba zauważyć, że piłkarze z Kielc najwięcej zagrożenia sprawiali atakując swoją prawą flanką. Po jednej z takich akcji, przeprowadzonej w 72. minucie, ławka Korony domagała się rzutu karnego po przypadkowym zderzeniu piłkarzy obu drużyn. Zespół Leszka Ojrzyńskiego konsekwentnie szukał drogi do bramki rozstrzygającej losy pojedynku właśnie w tym sektorze, ale nasi defensorzy zachowywali czujność. Jeśli nie interweniowali, to łapali rywali na pozycji spalonej.

Tuż przed końcowym gwizdkiem Skrzacy przeprowadzili dwie świetne szybkie akcje. Najpierw holujący piłkę przez kilkadziesiąt metrów Przemysław Sajdak uderzył mocno sprzed pola karnego, ale z problemami poradził sobie golkiper klubu z Ekstraklasy. Chwilę później lewą stroną popędził Niedbała, wrzucił futbolówkę w pole karne, ale piłkę na rzut rożny wybili gospodarze. Po nim zresztą też zrobiło się niebezpiecznie pod bramką gospodarzy, ale nie udało się umieścić piłki w siatce. Tym samym mecz zakończył się remisem 1:1.

Korona Kielce – Skra Częstochowa 1:1 (1:1)

1:0 Korona (10’), 1:1 Ropski (44’)

Skra Częstochowa: Szymkowiak, Czajka, Sadowski, Szymański (46’ Mesjasz), Niedbała, Flak (62’ Brusiło), Babiarz (75’ Sajdak), Sajdak (62’ Olejnik), Łukasiak (75’ Malec), Pyrdoł (46’ Hilbrycht), Ropski (62’ Sangowski)

Copy link
Powered by Social Snap