Grad goli i pierwsza porażka. Stal z patentem na Skrę

Kiedyś ten moment musiał nastąpić. Po serii siedmiu wiosennych meczów bez porażki, w końcu przyszło nam przełknąć jej gorycz. Przegrywamy, mimo że Kamil Wojtyra zdobył dziś hat-tricka! Wojciech Reiman był jednak o jedno trafienie lepszy. Po szalonym i niezwykle atrakcyjnym dla kibiców meczu przegrywamy ze Stalą Rzeszów 3:4.

Ekipa z Podkarpacia to drużyna, która wyjątkowo nam nie leży. Przegraliśmy ze Stalą jak dotąd wszystkie spotkania na szczeblu centralnym. W sobotę to błędy na początku spotkania zadecydowały o tym, że dość szybko mieliśmy spore straty do odrabiania. W 10. minucie nikt nie przeciął dośrodkowanej z lewej strony piłki, ta idealnie spadła pod nogi Wojciecha Reimana, któremu pozostało tylko umieścić ją w bramce. Pięć minut później niestety było już 0:2. Z piłką w naszym polu karnym minął się Rafał Brusiło, ta spadła pod nogi Krystiana Pieczary, który jak na tacy wystawił ją Reimanowi. Doświadczony zawodnik Stali w takiej sytuacji nie mógł się pomylić, a Mikołaj Biegański nie miał najmniejszych szans.

W kolejnych minutach próbowaliśmy forsować szeregi defensywne rzeszowian, ale to spotkanie wybitnie nam się nie układało. Z przodu brylował zdecydowanie Titas Milasius. To po jego rajdach i próbach szansę dwukrotnie na bramkę miał Dawid Niedbała, ale zabrakło mu niestety decyzji o uderzeniu z pierwszej piłki oraz dokładniejszego opanowania. To właśnie po faulu na Litwinie sędzia podyktował dla nas rzut karny w 43. minucie. Jedenastka zamieniona na gola kontaktowego przez Kamila Wojtyrę tuż przed gwizdkiem na przerwę dawała nadzieję, że w drugiej części spotkania uda się odwrócić losy spotkania.

Od początku drugiej części meczu obie drużyny nadal grały otwartą piłkę. W 49. minucie kolejną dobrą okazję miał Reiman, trzy minuty później na bramkę uderzył „Nocek”. W 53. minucie „Loreta” zanotowała wybuch eksplozji radości. Karol Noiszewski z pominięciem drugiej linii zagrał bardzo dobrą piłkę do Wojtyry. Kamil niczym rasowy snajper opanował piłkę, znalazł się oko w oko z golkiperem Stali i nie dał mu żadnych szans.

Niestety z prowadzenia cieszyliśmy się tylko trzy minuty. Wojciech Reiman z ponad 20 metrów idealnie przymierzył z rzutu wolnego zdobywając bramkę, której nie powstydziłyby się najlepsze ligi na świecie. Na tablicy wyników pojawił się rezultat 2:3, ale nie poddawaliśmy się. W 67. minucie 100-procentową okazję na zdobycie gola miał wprowadzony w drugiej połowie Lucjan Klisiewicz. Wielka szkoda, że zdecydował się uderzać zamiast rozejrzeć się w polu karnym. Gdyby piłka dotarła do Wojtyry, z dużą dozą prawdopodobieństwa można przypuszczać, że znów na tablicy wyników widniałby remis. Kilka minut później do „Lucka” podawał Karol Noiszewski, ale nasz młody napastnik niestety nie doszedł do piłki. Kolejna doskonała okazja na wyrównanie Skry miała miejsce w 81. minucie. Tym razem piłkę za wysoko nad bramką przeniósł Wojtyra.

Pięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry fenomenalną dyspozycję tego dnia potwierdził Reiman. Dopadł do piłki w polu karnym i strzałem w długi róg z ostrego kąta rozstrzygnął losy rywalizacji. Choć przy odrobienie szczęścia mieliśmy szansę to spotkanie jeszcze nawet zremisować. W 91. minucie Klisiewicz uderzył jednak za lekko po podaniu od Noconia. W samej końcówce dokonaliśmy jednak jeszcze kosmetyk wyniku. Po faulu na Warneckim sędzia Lizak podyktował dla nas drugą w tym dniu jedenastkę. Bez najmniejszych kłopotów na gola kolejny raz zamienił ją Wojtyra, który zdobył w sobotę 16., 17. oraz 18-stą bramkę w sezonie. Chwilę później arbiter zakończył spotkanie.

– Nie mam poczucia, że byliśmy w trudniejszym momencie po ostatniej porażce. Na pewno nie jest przyjemnie przegrać tak wysoko jak ostatnio, ale nie była ona zasłużona w takich rozmiarach. Cieszę się, że moja drużyna pokazała w jaki sposób chce pracować. Wojtek Reiman był dziś niekwestionowanym bohaterem – skomentował po meczu trener Stali Daniel Myśliwiec. Szkoleniowiec Skry, Marek Gołębiewski mimo porażki starał się z tego spotkania wyciągnąć sporo pozytywów: – Spotkały się dwie drużyny, które chciałby grać w piłkę i było to widać od 1 sekundy spotkania. Był to bardzo fajny mecz dla kibiców, było bardzo dużo sytuacji bramkowych, drużyny grały radosny futbol w defensywie. Czegoś nam brakowało pod bramką rywali. Z postawy drużyny mogę zadowolony, bo tanio skóry nie sprzedaliśmy. Nikt nie wyjedzie tutaj z łatwymi punktami. Mam nadzieję, że spotkamy się ze Stalą w barażach i wtedy w końcu z nimi wygramy. Liczyłem na powiew młodych zawodników z ławki, ale dziś nie zadziałało to tak jak w Chojnicach. Przegraliśmy pierwszy raz dopiero w ósmym meczu na wiosnę, dlatego powiedziałem chłopakom, że mogą mieć głowy podniesione do góry.

Porażka nie spowodowała, że straciliśmy czwarte miejsce w tabeli, ponieważ będące za nami Wigry Suwałki w tej rundzie pauzowały. Kolejne spotkanie czeka nas już w najbliższą środę (14.04, godz. 18.00). Tym razem przyjdzie nam się udać na kolejny daleki wyjazd do Ostródy, gdzie zagramy z Sokołem. – Martwi mnie, że nikt nie wziął pod uwagę naszej prośby o inny termin meczu z Motorem. Musimy zagrać trzy mecze w 10 dni, do tego są bardzo dalekie wyjazdy – odniósł się do terminarza trener Gołębiewski. Ekipa z Ostródy przegrała dość pechowo w tej kolejce 1:3 z Błękitnymi Stargard tracąc dwie bramki w końcówce. Sokół cały czas liczy się w walce o występ w barażach, dlatego na taryfę ulgową na pewno nie będziemy mogli liczyć.

Skra Częstochowa – Stal Rzeszów 3:4 (1:2)

0-1 Wojciech Reiman 10’
0-2 Wojciech Reiman 15’
1-2 Kamil Wojtyra 45’ (z karnego), asysta Titas Milasius
2-2 Kamil Wojtyra 53’ asysta Karol Noiszewski
2-3 Wojciech Reiman 56’
2-4 Wojciech Reiman 85’
3-4 Kamil Wojtyra 90+4’ (z karnego), asysta Damian Warnecki

Skra: Biegański, Mesjasz, Brusiło, Sadowski, Noiszewski (87′ Rogala), Nocoń, Gołębiowski (61′ Kazimierowicz), Napora (74′ Warnecki), Milasius (87′ Smykowski), Niedbała (46′ Klisiewicz), Wojtyra

Stal: Bieszczad Ż, Kostkowski, Reiman, Sylwestrzak, Kotwica, Pieczara (Sławek), Kłos (Maciejewski), Szczypek Ż, Olejarka (Szczepanek), Głowacki Ż, Wolski

Mariusz Rajek, zdj. Patryk Kowalski