Słaby mecz i porażka w Stargardzie

Udaną rundę kończymy nieudanym występem. W ostatnim meczu w tym roku Skra przegrała 0-1 w Stargardzie z Błękitnymi tracąc pechową bramkę w 90. minucie. – Boisko dziś nie nadawało się do tego, aby grać na nim w piłkę. Współczuję kibicom, którzy zdecydowali się oglądać transmisję z tego meczu, bo to były naprawdę wertepy – ocenił po meczu wynik i stan murawy trener Marek Gołębiewski.

O pierwszej połowie naszego ostatniego w tym roku meczu o ligowe punkty wystarczyłoby napisać niewiele więcej niż to, że się odbyła. Jeśli już coś działo się pod bramką, to niestety była to ta broniona przez Mikołaja Biegańskiego. Odnotować można było jedynie uderzenie Michała Cywińskiego z 14. minuty niewiele obok bramki, czy duże zamieszanie w naszym polu karnym, do jakiego doszło 8 minut później. Najbliżej zdobycia gola Błękitni byli w 39. minucie, kiedy Błażej Klimek huknął zza pola karnego z całej siły w poprzeczkę.

Druga połowa niestety nie wyglądała dużo lepiej. W 54. minucie nasz trener dokonał podwójnej zmiany: za Lucjana Zielińskiego pojawił się Dawid Niedbała, a za Damiana Warneckiego Daniel Pietraszkiewicz. Dało to nieco ożywienia z przodu, potrafiliśmy wymienić kilka celnych podań, ale na pierwszy strzał w światło bramki musieliśmy poczekać aż do 70. minuty. Wtedy to precyzyjnie zza pola karnego przymierzył Rafał Brusiło. Rafał Rzepecki uratował swoją drużynę z największym trudem popisując się efektowną paradą. W 82. minucie strzału na bramkę spróbował jeszcze Maciek Kazimierowicz, ale niestety za wysoko ponad bramką.

To co najważniejsze w tym meczu miało miejsce w 90. minucie. Do niezbyt precyzyjnej i z pozoru niegroźnej wrzutki z lewej strony głowę dostawił Hubert Krawczun, piłka odbiła się jeszcze od słupka i wpadła bo bramki Mikołaja Biegańskiego. – Los nam wcześniej dał wygrane w końcówkach meczów z GKS-em Katowice, Chojniczanką czy w Siedlcach i teraz nam to niestety odebrał. W piłce suma szczęścia zazwyczaj wychodzi na zero – skomentował tego gola po meczu trener Marek Gołębiewski.

– Nie możemy tracić takich frajerskich bramek w końcówce, tym bardziej na takim terenie. Wiedzieliśmy gdzie jedziemy, z przebiegu tego meczu punkt byłby do przyjęcia. Porażka sprawia natomiast, że zima nie będzie aż tak spokojna – powiedział po spotkaniu Dawid Niedbała, który powrócił na boisko po niedawnym urazie. – Dla usprawiedliwiania nieco moich zawodników mogę powiedzieć, że odczuwaliśmy jeszcze trudy środowego meczu. Błękitni wtedy akurat pauzowali. My zawsze chcemy grać w piłkę, a tu nie dało się przeprowadzić żadnej akcji. W końcówce chcieliśmy się skupić już na dowiezieniu remisu, ale niestety bramka w końcówce decyduje o porażce – dodał szkoleniowiec Skry. Co oczywiste, w zupełnie odmiennym nastroju był trener Błękitnych: – Wiedzieliśmy, że Skra dobrze operuje piłką i to była dla nas wskazówka przed tym meczem. Wiemy, że nasze boisko pozostawia wiele do życzenia, dodatkowo mamy jesienną aurę. Momentami ciężko było grać w piłkę i skonstruować jakąś sensowną akcję. Gry było mało, dużo walki, dużo przebitek. Ten mecz pokazał, że byliśmy bardzo zdeterminowani i chyba ciut bardziej głodni punktów od Skry. Dla nas każdy punkt jest jak tlen – stwierdził Tomasz Grzegorczyk.

Mimo drugiej porażki z rzędu, wcześniejsze bardzo dobre występy naszej drużyny sprawiły, że utrzymała ona wysokie – czwarte miejsce w tabeli. – Rundę jesienną mieliśmy bardzo udaną, uzbieraliśmy 28 punktów i ostatnie porażki nie mogą zamazywać obrazu całości – podkreślał nasz trener. Za tydzień Skra będzie pauzować. Pozostanie nam zatem jedynie śledzić wyniki rywali. Wierzymy, że zimę spędzimy na miejscu dającym udział w barażach o pierwszą ligę.

Błękitni Stargard – Skra Częstochowa 1:0 (0:0)

1-0 Hubert Krawczun 90’

Błękitni: Rzepecki, Klimek, Cywiński Ż, Krawczun Ż, Niedojad (Brzeziański), Sitkowski, Theus, Starzycki, Bochnak, Kujawa, Karmański (Polkowski)

Skra: Biegański, Kazimierowicz, Nocoń, Brusiło, Zieliński (Niedbała), Napora, Noiszewski, Olejnik Ż, Holik Ż, Wojtyra, Warnecki (Pietraszkiewicz)

Mariusz Rajek